„Łatwe pszczelarstwo" Gerharda Liebiga to vademecum wiedzy pszczelarskiej w pigułce. Publikacja od lat cieszy się popularnością zarówno wśród początkujących, jak i zaawansowanych pszczelarzy.
Każdy pszczelarz powinien dysponować bogatą wiedzą na temat biologii pszczoły miodnej. Nie oznacza to jednak, że na założenie pasieki może się odważyć tylko ten, kto przedtem przestudiował wiele fachowych książek. Tym niemniej jest ważne, by na początku zaznajomić się z podstawowymi wiadomościami na ten temat. Kto połknie bakcyl pszczelarstwa, ten automatycznie będzie się starał i ciągle pogłębiał swoje wiadomości. Jednym z celów niniejszego podręcznika jest zachęta do tego, by zacząć – po prostu zacząć. Reszta dokona się sama. Każdy pszczelarz powinien dysponować bogatą wiedzą na temat biologii pszczoły miodnej. Nie oznacza to jednak, że na założenie pasieki może się odważyć tylko ten, kto przedtem przestudiował wiele fachowych książek. Tym niemniej jest ważne, by na początku zaznajomić się z podstawowymi wiadomościami na ten temat. Kto połknie bakcyl pszczelarstwa, ten automatycznie będzie się starał i ciągle pogłębiał swoje wiadomości. Jednym z celów niniejszego podręcznika jest zachęta do tego, by zacząć – po prostu zacząć. Reszta dokona się sama. [Gerhard Liebig]
Kup książkę w hurtowni pszczelarskiej ⟶
PRZECZYTAJ BEZPŁATNY FRAGMENT KSIĄŻKI
Od wydawcy
Metody prowadzenia gospodarki pasiecznej przez dr Gerharda Liebiga cieszą się dużym zainteresowaniem. Ten ceniony, niemiecki naukowiec, używając nieskomplikowanego i przyjemnego w czytaniu języka, zabiera czytelnika w niezwykły świat pszczół, omawiając kluczowe aspekty niemal każdej dziedziny pszczelarstwa — od biologii rodzaju Apis, przez zakładanie pasieki aż po jej optymalne prowadzenie. Z jego porad chętnie korzystają osoby stawiające w pasiece pierwsze kroki, ale również ci, którzy mogą pochwalić się wieloletnim, hobbystycznym lub zawodowym doświadczeniem pasiecznym.
Po rozmowach ze środowiskiem pszczelarskim uznałem, że to wielka strata, iż publikacja „Einfach imkern” nie była dotąd dostępna w języku polskim. Dziś, dzięki uprzejmości autora, mogę oddać do dyspozycji czytelników „Łatwe pszczelarstwo”, które — jak mam nadzieję — pomoże początkującym, jak i zaawansowanym pszczelarzom w rozwoju ich pszczelarskiej pasji.
Wydawca
Przedsłowie
Przedsłowie do trzeciego wydania
Po wydaniu drugiego nakładu „Łatwego pszczelarstwa” doszło w Niemczech czterokrotnie (2002/03, 2005/06, 2007/08, 2009/10) do zwiększonych ubytków rodzin pszczelich po zimie. Straty pszczół na przełomie lat 2002/03 różniły się od wielu poprzednich, odnotowanych pod koniec XX wieku, tym, że po raz pierwszy wzbudziły wielkie zainteresowanie środków masowego przekazu.
Problemy pszczelarstwa stały się nagle godne uwagi, po czym zaczęły się pojawiać doniesienia pod spektakularnymi nagłówkami: „Koniec niemieckiego miodu”, „Roztocza uśmierciły ponad 40 procent rodzimych pszczół miodnych” „z konsekwencjami dla produkcji owoców i ich przetworów”. W „całej Europie” pszczelarze ubolewali z powodu „drastycznego wymierania pszczół”.
Trzy lata później nastąpiła „katastrofalna zima” 2005/06, a nagłówki wieściły: „Nasze pszczoły wymierają”, „Wyginęło 80% pszczół”, „Pszczelarze obawiają się o swoją egzystencję”, „Zbiory owoców zagrożone”, „Pszczelarstwo walczy o przeżycie”. Wszystko to w połączeniu z odkryciem domniemanego cytatu Alberta Einsteina z roku 1949, według którego po wyginięciu pszczół ludzkość zdoła przetrwać tylko cztery lata. W kolejnych latach cytat ten, mimo że jednoznacznie pozbawiony sensu i niepochodzący od Einsteina, był w nieskończoność przytaczany w prasie, radiu i telewizji, by zwrócić uwagę na groźbę zniszczenia życia na Ziemi. Do spotęgowania tego zagrożenia w „świadomości społeczeństwa” przyczyniły się doniesienia o masowym znikaniu pszczół w Stanach Zjednoczonych. Tam na przełomie lat 2006/07 ubytek około miliona pszczół, czyli prawie 1/3 pogłowia, spowodował „wyginięcie prawie wszystkich pszczół”, „do 70%” i na dodatek „bez śladu”. „Badacze” głowili się nad „wymieraniem grupy owadów”, ponieważ „coś w rodzaju AIDS… zaatakowało ule”. Szybko powołano amerykańskich naukowców, którzy mieli zająć się zbadaniem przyczyn. Doszli oni do wniosku, że powodem znikania pszczół z uli jest choroba CCD („Colony Collapse Disorder”), wywoływana prawdopodobnie przez wirus, polegająca na tym, że pszczoły wylatują z uli i do nich nie wracają. Takie właśnie wypszczelenie jest jednak również jednym z objawów warrozy.
Nie tylko w USA, ale także (już wcześniej) w Europie pomór pszczół zapoczątkował falę badań naukowych. Po licznych stratach zimą 2002/03 powołano do życia „Niemiecki Monitoring Pszczół” („Deutsche Bienenmonitoring” — „DeBiMo”), z którym początkowo współpracowało dziewięć Instytutów Pszczelarskich. Na poziomie ogólnoeuropejskim utworzono międzynarodową grupę naukowo-badawczą w zakrojonym na szeroką skalę projekcie COLOSS. Jego nazwa jest skrótem określenia „Colony losses”.
Zagłada pszczół w badeńskiej Dolinie Renu w kwietniu 2008 roku, która była spowodowana nieumiejętnym wysiewem bejcowanych ziaren kukurydzy, zrodziła podejrzenie, że intensyfikacja rolnictwa poprzez stosowanie nowej generacji pestycydów, takich jak neonikotinoidy, o niedostatecznie przebadanych działaniach ubocznych, wraz z postępującym zubożeniem bioróżnorodności w monokulturach są współwinne „masowej zagładzie pszczół”, notowanej od początku w XXI wieku. Według opinii „ekspertów” „subletalne dawki” pestycydów, niedobór roślin dostarczających pyłek i „nowe choroby pszczół” prowadzą poprzez „działania synergiczne” do powolnego wyniszczenia organizmów pszczelich w okresie rozwojowym, co ma negatywny wpływ na przebieg zimowli.
Po 6 latach badań Niemiecki Monitoring ostatecznie uznał, że główną przyczyną ubytku rodzin pszczelich jest warroza, względnie jej niedostateczne zwalczanie. Ten wniosek pokrywa się wynikiem wielu, również własnych ankiet, które były przeprowadzane po zimach odznaczających się szczególnie dużymi stratami.
Do najważniejszych obowiązków pszczelarza w pasiece należy odpowiednie przygotowanie pszczół do zimy, począwszy od późnego lata. Ten fakt jest znany już od ponad stu lat i do tej pory nie stracił na aktualności. Wręcz przeciwnie — wraz z pojawieniem się warrozy w naszych pasiekach dodatkowo zyskał na znaczeniu.
Opisana w niniejszej książce koncepcja pielęgnacji pszczół późnym latem, w której zabiegi zwalczające warrozę przy pomocy kwasu mrówkowego są przeprowadzane w taki sposób, że skutecznie chronią czerw zimowy przed pasożytem, gwarantuje rodzinom pszczelim pewne przetrwanie zimy. I to jest właśnie powód, dla którego „Łatwe Pszczelarstwo” cieszyło i cieszy się nieprzerwanie dużą popularnością. Aktualne, trzecie wydanie zawiera w rozdziale „Podział rodzin i zwalczanie warrozy” jeszcze drugą metodę, zezwalającą na zrezygnowanie z kwasu mrówkowego i wykonywanie zabiegów wyłącznie przy użyciu kwasu szczawiowego z tym samym skutkiem — zapewnieniem rodzinom pszczelim odpowiedniego zazimowania i pomyślnego przetrwania zimowli. Pozostałe uaktualnienia i uzupełnienia dotyczą przede wszystkim prac wczesnowiosennych.
Zawarte w drugim wydaniu plakaty zostały usunięte. Po moim przejściu na emeryturę, gdy moja strona internetowa zostanie dopracowana, będzie można je stamtąd pobrać, podobnie jak wiele innych materiałów poglądowych na temat „Łatwego Pszczelarstwa”.
Aichtal, sierpień 2011
Dr Gerhard Liebig
Przedsłowie do drugiego wydania
„Łatwe pszczelarstwo” od chwili jego wydania przed czterema laty natychmiast zyskało duże grono odbiorców w całym niemieckim obszarze językowym i do dziś cieszy się dużym zainteresowaniem. Wszystkim czytelnikom bardzo za to dziękuję. Lecz czas nie stoi w miejscu, również w pszczelarstwie. Nieprzerwanie prowadzone obszerne badania na temat rozwoju rodzin pszczelich i alternatywnych metod zwalczania warrozy dostarczyły nowych konkluzji, które znalazły odzwierciedlenie w opisie gospodarki pasiecznej, przede wszystkim w okresie wiosny i prac pasiecznych późnym latem. W efekcie tych uzupełnień i nowych ilustracji konieczna była zmiana struktury rozdziałów naszego podręcznika. Ponadto drugie wydanie wzbogaciło się o słowniczek terminów pszczelarskich oraz skorowidz haseł, którego brakowało czytelnikom pierwszego wydania.
Aichtal, sierpień 2002
Dr Gerhard Liebig
Przedsłowie do pierwszego wydania
Chcielibyście zająć się hodowlą pszczół? Gratuluję słusznej decyzji. Nie będziecie żałować. No, może na początku, kiedy zostaniecie po raz pierwszy użądleni. Może też po drugim albo trzecim żądle. Pierwsze użądlenia są szczególnie bolesne, następne już mniej, jeżeli w ogóle się je czuje. Hodując pszczoły, nie da się uniknąć użądleń. Chyba że za każdym razem, gdy zbliżamy się do pszczół, będziemy ubierać odzież ochronną od stóp do głów. Ale prowadzenie pasieki w pełnym rynsztunku na dłuższą metę nie sprawia przyjemności.
Istnieje kilka wyjątków. Znam pszczelarza, który jest uczulony na jad pszczeli. Po każdym użądleniu dusi się i potrzebuje pomocy lekarskiej. Takim alergikom należałoby poradzić, by zaprzestali pszczelarstwa. Ale ten pszczelarz nie zamierza zrezygnować że swojego hobby i woli mieć kłopot z każdorazowym, dokładnym ubieraniem się niż rezygnację z pasieki. Można by o nim powiedzieć, że jest uzależniony od pszczół. Ja też taki jestem: nałogowy pszczelarz. Nie potrafię zerwać z zajmowaniem się pszczołami. Pisząc ten podręcznik, który adresuję przede wszystkim do początkujących pasieczników, ale mogą go czytać również inni zainteresowani, mam zamiar przyczynić się do tego, by Państwo również stali się nałogowymi pszczelarzami. Nawet jeżeli podczas pracy z pszczołami od czasu do czasu jakaś pszczoła zrobi użytek ze swojego żądła.
Hodowla pszczół to przyjemność. Ale hodowla pszczół to coś więcej niż tylko hodowla. Zajmując się pszczołami, rozwijamy w sobie szczególne podejście do natury. Pszczoły nas tego uczą. Jak żadne inne zwierzęta użytkowe są one bardzo zależne od warunków panujących w ich otoczeniu. Kto chce zrozumieć pszczoły, ten musi bacznie obserwować naturę, by móc przewidzieć jej wpływ na ich zachowanie. Ponieważ każdy rok jest inny, każdego roku będziemy zbierać nowe doświadczenia. Z każdym rokiem kontaktu z pszczołami staną się Państwo coraz bogatsi. Ale nic za darmo. Hodowla pszczół jest związana z wydatkami finansowymi. Z drugiej strony może być też źródłem dochodów, ale sprzedaż miodu, wosku, propolisu i pierzgi z żadnego pszczelarza nie uczyniła jeszcze milionera, choćby nie wiem jak dobrze znał swój fach. By nauczyć się rozumieć, potrzeba kilku lat bogatych w doświadczenia. By wydatki w okresie nauki nas nie przerosły, moja rada: proszę skromnie zacząć, a potem powoli się rozwijać, a przede wszystkim: proszę nie komplikować sobie pracy! Chciałbym tym podręcznikiem przyczynić się do tego, aby nauczyli się Państwo „Łatwego pszczelarstwa” szybciej, niż zrobiłem to ja i wielu innych. Czy to się uda, zależy jednak również od Państwa. Zrozumienie pszczelarstwa w teorii i opanowanie kilku praktycznych czynności nie wystarczy. Obok wiedzy i umiejętności konieczna jest również konsekwentna praca.
Podam dwa przykłady. Rodziny pszczele mają skłonność do rojenia się, a rodzina, która się wyroiła, nie da nam miodu. Kto jednak chciałby mieć dużo miodu, ten w okresie rojowym musi przeprowadzać regularne kontrole nastroju rojowego w rodzinach pszczelich. Z reguły wystarczają 4 do 6 przeglądów w odstępie 7 do 9 dni. Pierwszy, drugi i trzeci przegląd nie miałby sensu, jeżeli nie wykonają Państwo czwartego i rodzina wypuści rój. Cała poprzednia praca byłaby na marne. Jeżeli nie chcemy dopuścić do wyjścia roju, to przeglądy trzeba przeprowadzać tak długo, aż nastrój rojowy nie minie. Drugi przykład dotyczy warrozy. Jest to choroba powodowana przez roztocz Varroa destructor, od którego choroba wzięła swoja nazwę. Pasożyt ten został przeniesiony do Europy w latach siedemdziesiątych. Obecnie można go znaleźć w każdym ulu. Jeżeli nie będziemy regularnie przeprowadzać zabiegów niszczących w ulach warrozę, to choroba spowoduje śmierć rodzin pszczelich. Krytycznym okresem jest późne lato. Kto w tym czasie nie przyłoży się do swoich obowiązków, ten ryzykuje stratę pszczół. W takim przypadku można było darować sobie również całą pracę i wszystkie inwestycje, które zostały dokonane wcześniej.
Pracując z pszczołami, trzeba być konsekwentnym, co jednak nie zakłóci Państwa radości płynącej z pszczelarstwa. Wręcz przeciwnie. Jest to źródło zadowolenia i zagwarantuje Państwu sukces w pasiece! Dlatego proszę po prostu zacząć! Pszczelarstwo jest łatwe!
Stuttgart-Birkach, styczeń 1998
Dr Gerhard Liebig
Pszczoły żądlą
Każdy początkujący pszczelarz jest pełen obaw, a czasami po prostu boi się tych małych żądlących stworzeń. Pierwsze czynności przy pszczołach wykonuje bardzo ostrożnie i z dużym respektem. Wkrótce jednak zaczyna nabierać doświadczenia, a jego ruchy stają się coraz pewniejsze. Strach ustępuje, obawy znikają, ale ostrożność i respekt pozostają. I tak powinno być. Z czasem następują ciągłe zmiany w zachowaniu pszczelarza wobec pszczół. Nabiera on rutyny, a jego podejście do pszczół staje się zupełnie inne niż podczas pierwszych prac w pasiece. Początkowo każdy pszczelarz ubiera odzież ochronną, zanim podejdzie do uli. Nakłada kapelusz pszczelarski, a być może założy również skórzane rękawice. Nic w tym złego. Ale po jakimś trzeba będzie to zmienić. Po kilku latach, kiedy pozna już dobrze pszczoły, będzie się kierować innymi regułami:
— podczas pracy w pasiece trzymaj kapelusz w pogotowiu, ale zakładaj go tylko wtedy, gdy jest to konieczne;
— rękawice zakładaj tylko w wyjątkowych wypadkach, jeśli pszczoły w jednej z rodzin albo całej pasiece staną się z jakiegoś powodu bardzo agresywne, a czynności pasieczne są akurat absolutnie konieczne i nie można ich odłożyć na później. Wtedy nie ma się co męczyć. Jeżeli żądeł przybywa szybciej, niż nadążamy je usuwać, to lepiej założyć kapelusz i rękawice albo przerwać pracę. Ule trzeba wówczas zamknąć, a po jakimś czasie można zaryzykować nowe podejście. W każdym razie „całkowita ochrona” powinna być absolutnym wyjątkiem, a nie regułą.
Dlaczego nie lubię rękawic?
Zdobycie odpowiedniego wyczucia w pracy z pszczołami w rękawicach jest bardzo trudne, a nawet niemożliwe. Dotyczy to szczególnie wyciągania i ponownego zawieszania ramek.
Oczywiście istnieją wyjątki, na przykład w odniesieniu do pszczelarzy, którzy mają lub nabawili się ciężkiej alergii na jad pszczeli. Jeżeli każde użądlenie ma poważne skutki, takie jak zaburzenia krążenia, znaczne obrzęki albo wysypkę, to pszczelarzowi nie pozostaje nic innego, jak tylko, przystępując do pracy z pszczołami, nakładać ubranie ochronne. Użądlenie może się od czasu do czasu przytrafić nawet w obejściu z zazwyczaj bardzo spokojną rodziną pszczelą, na przykład gdy przydusi się pszczołę podczas wyciągania lub wkładania ramek.
Początkujący pszczelarze są z reguły bardzo wrażliwi na pierwsze użądlenia. Jedno ukłucie w powiekę wystarczy, by oko spuchło tak mocno, że przez dzień lub dwa prawie nic się na nie widzi. Użądlenie w rękę może spowodować opuchliznę całego przedramienia. Takie doświadczenia są bolesne, ale zwykle nie powinny być powodem, by rezygnować z pszczelarstwa. Najczęściej organizm przyzwyczaja się do tego stopnia, że ukłucia przez kilka sekund są bardzo bolesne, ale poza tym nie dochodzi do reakcji alergicznych.
Mimo to, właśnie po pierwszych użądleniach należy bacznie obserwować reakcję organizmu i swoje samopoczucie. Z zaburzeniami krążenia, które mogą doprowadzić do wstrząsu anafilaktycznego, nie ma żartów. Jeżeli użądlenie miałoby stanowić zagrożenie dla życia, to należy zrezygnować z pszczelarstwa. A jeśli ktoś mimo wszystko nie może się z tym faktem pogodzić, powinien koniecznie skonsultować się ze swoim lekarzem. Wielu pszczelarzom może pomóc desensybilizacja, czyli odczulanie przeprowadzone pod specjalistycznym nadzorem medycznym.
Takie przypadki zdarzają się jednak rzadko. Z reguły organizm reaguje nadwrażliwie tylko na pierwsze użądlenia. Przy tej okazji wytwarza przeciwciała i uodparnia się na jad pszczeli. Kolejne użądlenia powodują już tylko ból — u jednych mniejszy, u innych większy.
Co mam przeciwko kapeluszowi?
O wiele mniej niż przeciwko rękawicom. Ale kapelusz również przeszkadza w pracy. Przy wietrznej pogodzie przesuwa się na boki i zasłania widoczność. Jednak kapelusz kapeluszowi nierówny. Żeby powiększyć pole widzenia, warto samemu zrobić sobie ochronę na głowę z czarnej, drobnej, nylonowej siatki. Poza tym żądleniu można zapobiegać również na inne sposoby niż tylko przez noszenie odzieży ochronnej.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Siatka ochronna na głowę, gwarantująca dobrą widoczność, nie musi być droga.
Ważne są łagodne pszczoły!
W zasadzie powinno się hodować tylko „łagodne” pszczoły, nie tylko interesie własnym, ale również w interesie sąsiadów i rodziny. Jeżeli rodzina pszczela wielokrotnie wyróżnia się wyjątkowo agresywnym zachowaniem, wyrażającym się na przykład tym, że pszczelarz zostaje zaatakowany natychmiast po otworzeniu ula lub co gorsza — przy samym podejściu blisko niego, to przy najbliższej okazji należy wymienić matkę. Trzeba jednak pamiętać, że skutek tej wymiany nie będzie widoczny natychmiast. Zazwyczaj potrzeba około dwóch miesięcy, by wszystkie pszczoły w rodzinie były potomkami nowej matki.
Przy doborze materiału zarodowego, który jest potrzebny do tworzenia nowych rodzin oraz wymiany starych matek w rodzinach produkcyjnych, największą wagę przykłada się do łagodności. Taki materiał pochodzi wyłącznie od matek hodowlanych tworzących łagodne potomstwo.
Prace przy pszczołach trzeba dobrze zaplanować!
Co zamierzam robić? Jakich ramek, jakich narzędzi będę używać albo co może mi się przydać? Zanim przystąpi się do pracy z pszczołami, wszystko, co będzie potrzebne do wykonania zamierzonych czynności, powinno znajdować się w zasięgu ręki, tuż za ulami, żeby nie otwierać ich dwa razy i aby wgląd trwał krótko. Podkurzacz powinien być dobrze rozpalony, żeby nie wygasł już po kilku podmuchach!
Jako paliwo do podkurzacza nadaje się np. suche próchno, wióry, brykiet drzewny (do kominka) i pelety słomiane (wyściółka dla królików). Do rozpalania można użyć kartonika od jajek lub zgniecionej kuchennej serwetki. Paliwo wkłada się do podkurzacza dopiero wtedy, gdy podpałka jest dobrze rozpalona. Po zakończeniu pracy żar w podkurzaczu należy zadusić, np. grubym kłębem mocno zwiniętych serwetek kuchennych, ponieważ wyrzucanie żarzących się resztek grozi pożarem! Z tego powodu do podstawowego wyposażenia pszczelarza należy pojemnik z wodą. Wodą można w bezpieczny sposób ugasić tlące się resztki paliwa, spłukać poklejoną miodem miotełkę, a ponadto umyć sobie ręce, zanim usiądzie się za kierownicę.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Podkurzacz, na który można się zdać, jest niezbędny. Najważniejsza cecha to 10 cm średnicy!
Pracuj spokojnie!
Pośpiech w pasiece nie jest wskazany. Zachowanie pszczelarza łatwo przenosi się na pszczoły. Pszczelarz powinien zachować wewnętrzny spokój. Należy unikać gwałtownych ruchów rękami. Pszczoły często atakują znienacka. Ni stąd, ni zowąd pszczoła potrafi podlecieć i użądlić. Chyba że zaplącze się we włosy. Wtedy mamy trochę czasu, by ją złapać i zgnieść, zanim zdąży użyć żądła. Jeżeli zaatakuje nagą skórę, to obrona najczęściej przychodzi za późno. Nie pozostaje nic innego, jak tylko usunąć żądło. Jeśli pszczelarz zostanie zaatakowany, to w żadnym wypadku nie wolno mu upuścić ramki, o ile trzyma ją w rękach. Błędem byłoby też machanie rękami, by trafić i unieszkodliwić atakującą pszczołę. Takie ruchy rozdrażnią ją jeszcze bardziej. Lepiej jest zachowywać się spokojnie, nie machać rękami, założyć kapelusz lub powoli się oddalić.
Pszczoły latają na wszystko, co się świeci (biżuteria, oczy, zęby). Dlatego pierścionki i zegarki należy zdjąć przed przystąpieniem do pracy, a usta trzymać zamknięte.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Częstą przyczyną utraty młodych rodzin pszczelich jest „wyrabowanie i skazanie na śmierć głodową”. Środki zaradcze to: zmniejszyć wylotki! Szerokość „na jedną pszczołę” wystarczy! I jeszcze: zakarmiać w porę!
Nie dopuszczaj do rabunków!
Niemieckie powiedzenie mówi, że wszystkie rabunki w pasiece spowodowane są głupotą pszczelarza. W okresie bezpożytkowym, szczególnie późnym latem, niezbędne prace przy pszczołach najlepiej jest wykonywać, zanim rozpoczną się loty. Rabunki są przyczyną agresywnego żądlenia, a nastrój rabunkowy utrzymuje się czasem przez kilka dni. Raz wywołany, przy następnej wizycie w pasiece wybucha tym prędzej. Na rabunkach cierpią najbardziej same rodziny pszczele, szczególnie te młode, słabsze, których wylotki powinny być na stałe zmniejszone. Jeżeli w pasiece zacznie się intensywny rabunek, to jedynie radykalne zmniejszenie wszystkich wylotków, również u silnych rodzin, może zapobiec stratom w rodzinach pszczelich. Choć takiej sytuacji, np. podczas zakarmiania późnym latem, można uniknąć, jeżeli nie popełni się głupstw. Potencjalne błędy wymienię dalej w tekście.
Nie otwieraj uli bez dymu!
Do łagodnych rodzin jak najbardziej można zajrzeć bez odymiania, a nawet wyciągać ramki bez ryzyka użądlenia. W zasadzie powinno się jednak używać podkurzacza. Dym uspokaja nie tylko pszczoły, ale i pszczelarza!
Zwracaj uwagę na nastrój pszczół!
Zachowanie rodzin pszczelich nie jest zawsze jednakowe, ale podobnie jak zachowanie pszczelarza, zależne od nastroju. Duszna pogoda często powoduje rozdrażnienie, tak samo jak bezczynność. W takim okresie z każdego ula wylatuje kilka zwiadowczyń, które nieustannie kontrolują, czy u sąsiadów znajdzie się coś do zrabowania. To z kolei wzmaga gotowość do obrony, o czym pasiecznik może się przekonać również na własnej skórze. Gdy pszczoły wylatują na pożytek, to łatwiej się przy nich pracuje. Być może dlatego, że starsze pszczoły są wtedy na zewnątrz, a nie w ulu, a właśnie im żądlenie przychodzi do głowy szybciej niż młodym pszczołom. Poza tym w okresie intensywnego pożytku prawie wszystkie pszczoły są zajęte przerabianiem znoszonego nektaru lub spadzi i są najedzone. To również hamuje skłonność do żądlenia. Podobnie można wytłumaczyć działanie podkurzacza. Dym powoduje, że pszczoły napełniają swoje wole miodem. Trwa to kilka minut. Po tym czasie robią się syte i ociężałe, więc nie mają ochoty na atak. Uspokojenie pszczół przy pomocy dymu jest jednak możliwe tylko wtedy, gdy w ulu znajduje się nieposzyty pokarm! Jeżeli go nie ma, to dymem osiąga się całkowicie przeciwny skutek. Pszczoły wpadają wtedy w panikę i stają się agresywne.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Przy ustawianiu uli w pasiece należy zwrócić uwagę na odpowiedni odstęp między ulami i miejsce za nimi! Łatwiej pracuje się przy pszczołach, gdy do ula jest dostęp z boku. Z tyłu powinno być tyle miejsca, by można było podjechać pod ul taczką.
(Najbardziej) niespokojne rodziny przeglądaj na końcu!
Uważny pszczelarz zna swoje pszczoły. Jeżeli któraś z rodzin od dłuższego czasu zachowuje się agresywnie, a przyczyn takiego zachowania nie da się szybko usunąć, to podczas przeglądu te rodziny zawsze przeglądamy jako ostatnie. Trzeba bowiem pamiętać, że ataki złośliwych pszczół nie kończą się wraz z zamknięciem ula, a czasem trwają tak długo, dopóki pszczelarz nie opuści pasieki.
Nie stawiaj po kilka na jednym stojaku!
Jeżeli na legarach, paletach lub innych wspólnych stojakach zbyt wiele uli stoi blisko siebie, to wstrząsy powstające przy podnoszeniu lub stawianiu korpusów jednego z nich będą odczuwane przez sąsiadujące rodziny, a to może łatwo spowodować agresję pszczół lub rabunki. Z tego powodu sensowniejsze jest ustawienie każdego pnia osobno, ewentualnie po dwa na jednym stojaku. Praca przy ulach jest łatwiejsza, gdy ma się do nich dostęp również z boku, a nie tylko z tyłu.
Sprawdź swoje kosmetyki!
Pszczoły dysponują bardzo wyostrzonym zmysłem węchu i wrażliwie reagują na zapach ciała. Należy o tym pamiętać przy wyborze swojego szamponu czy wody toaletowej.
Wybór miejsca na pasiekę
Na hodowlę pszczół potrzebne jest miejsce — na ustawienie uli i na przechowywanie przyrządów i narzędzi, takich jak miodarka, puste korpusy i ramki. Wybierając lokalizację na pasiekę, należy uwzględnić trzy warunki, w następującej kolejności:
1. Potrzeby sąsiada lub sąsiadów.
2. Własne potrzeby.
3. Potrzeby pszczół.
Potrzeby sąsiadów
Pszczoły żądlą. Jeżeli użądlą pszczelarza, to nie jest tak źle. Gorzej, jeśli przytrafi się to innym, bowiem każdy hodowca zwierząt jest odpowiedzialny za swoich podopiecznych. Czasem użądlenie przez pszczołę może mieć nieprzyjemne skutki, szczególnie jeżeli ofiara będzie wymagać pomocy lekarskiej. Zdarza się, choć niezwykle rzadko, że użądlenia prowadzą do śmierci użądlonego. W każdym przypadku pszczelarz ponosi tego konsekwencje. Członkowie kół pszczelarskich, którzy płacą składki, są niedrogo ubezpieczeni od odpowiedzialności cywilnej. Choćby z tego powodu warto wstąpić do organizacji pszczelarskiej. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby z tego ubezpieczenia nigdy nie trzeba było skorzystać.
Najlepszym ubezpieczeniem przed wypadkami jest takie ustawienie uli, by nie stanowiły one dla nikogo zagrożenia. Ten aspekt należy koniecznie uwzględnić przy wyborze miejsca na pasiekę.
Pszczoły bez przerwy wylatują z ula i wlatują do niego. Najwięcej lata ich podczas intensywnych pożytków. Poprzez odpowiednie ustawienie uli oraz nasadzenie roślin przy pasiece można sterować kierunkiem lotu pszczół. Żywopłot posadzony kilka metrów przed wylotkami lub między pasieką a sąsiednią parcelą zmusi pszczoły do latania wyżej, tak że nie będą przelatywać przez ogród sąsiada na wysokości oczu. Żywopłot tuż za pasieką zagwarantuje, że ani pszczelarz, ani jego ciekawi goście nie będą stać na linii lotu startujących lub lądujących pszczół, gdy źródło pożytku znajduje się za pasieką.
Pszczoły, które wracają do ula z nektarem lub te, które wylatują w poszukiwaniu pożytku, nie są skłonne do żądlenia. Mimo to nikt nigdy nie powinien stać bezpośrednio przed wylotkami, szczególnie wtedy, gdy pszczelarz właśnie pracuje przy pszczołach. Z tyłu za ulem prawdopodobieństwo użądlenia jest dużo mniejsze niż z przodu ula.
Potrzeby własne
Hodowla pszczół wiąże się między innymi z dźwiganiem skrzynek z ramkami. Jeżeli ramki są wypełnione miodem, to jest to bardzo uciążliwe.
Z tego powodu ule należy ustawić tak, by chronić kręgosłup i mięśnie przed nadwyrężeniem. Proszę również pomyśleć o tym, że każdy się starzeje. Na przykład nie powinno się stawiać uli na terenie pochyłym.
Na pasiekę najlepiej nadają się miejsca, do których można dojechać samochodem lub taczką pod same ule, niezależnie od warunków pogodowych.
Potrzeby pszczół
Pszczoły latają i to bardzo daleko. Dlatego lokalizacja pasieki musi spełniać potrzeby pszczół nie tylko w bezpośrednio najbliższym otoczeniu.
Czy wybrane miejsce nadaje się na hodowlę pszczół, zależy od warunków pożytkowych również w dalszym otoczeniu, szczególnie od bogactwa nektaru i pyłku wiosną i późnym latem. Najlepiej, jeżeli w małym promieniu (ok. 2 km) rośnie dużo różnorodnych roślin. Bardzo korzystne są dzikie sady, plantacje drzew owocowych, ogródki działkowe lub przydomowe, żywopłoty, zarośnięte strumyki, parki, aleje czy lasy mieszane.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Wietrzne miejsce też nadaje się na pasiekę. Podczas wichury blaszane daszki muszą być obciążone.
Wielu amatorów pszczelarstwa, którzy na stałe mieszkają w mieście, brak miejsca być może odstrasza od zajęcia się pszczołami. Ale nie powinno to być przyczyną rezygnacji z pszczelarstwa, jeśli będziemy się trzymać zasady: zacznij skromnie!
Do hodowli pszczół niekoniecznie potrzebny jest własny ogród. Do przechowywania sprzętu na 3 — 6 uli wystarczy piwnica w domu wielorodzinnym. Oczywiście byłoby wygodniej, gdyby pszczoły stały tuż obok altanki, w której znajdują się wszystkie przybory pasieczne, w każdej chwili pod ręką. Kto tego nie ma, a chciałby mieć, musi sporo zainwestować.
Do kosztów inwestycji trzeba też doliczyć koszty bieżące, które rosną wraz z ilością posiadanych pni i każdego roku obciążają kieszeń pszczelarza, szczególnie wtedy, gdy pasieka nie przynosi korzyści (tzn. miodu).
Własny ogród wcale nie musi być optymalnym miejscem na pasiekę. Najlepiej byłoby porozmawiać z leśniczym albo z rolnikami, do których należą łąki w dolinie czy przy lesie.
Żywopłoty, wzniesienia, a najlepiej las, przed którym mogłyby stać ule, chronią je przed ostrym wiatrem, kierują loty pszczół ku górze i jednocześnie stanowią pożytek. Jest dobrze, gdy ule stoją pod drzewami liściastymi, latem chroniącymi je przed południowym słońcem, a zimą i wiosną przepuszczającymi ciepłe promienie na wylotek.
Ustawienie uli
Warunki, jakie panują w pasiece, wyznaczają kierunek ustawienia wylotków. Na zboczach ule ustawia się zwykle w taki sposób, żeby pszczoły wylatywały w dół zbocza, na skraju lasu tak, że wylotki są skierowane na wolną przestrzeń. Jako regułę przyjęto, że na wylotek przez kilka godzin dziennie powinno świecić słońce.
Przed południem, w południe czy popołudniu — na ten temat można dyskutować. Jak również o tym, czy promienie słońca powinny padać na ul przez cały dzień, czy tylko przez kilka godzin.
Oprócz słońca należy wziąć pod uwagę także wiatr. Ochrona przed wiatrem jest ważna, ale całkowita ochrona jest nieosiągalna. Jeżeli ule są ustawione tyłem do zbocza, żywopłotu lub lasu, tak że są chronione przed wiatrem z zachodu, to jest to nieuchronnie związane z wpadaniem przez wylotek do gniazda zimnych wiatrów wschodnich, szczególnie zimą i na przedwiośniu. Ale pszczołom jest to obojętne.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Ustawienie pod liniami elektrycznymi — żaden problem dla ludzi i pszczół.
Ule wolnostojące
Pawilon pasieczny jest drogi. Ponadto praca przy ulach w pawilonie jest skomplikowana. Lepiej jest trzymać pszczoły w ulach wolnostojących, najlepiej wielokorpusowych. Ule ustawia się na podstawie. Może to być na przykład paleta, na której mieszczą się dwa pnie. Podstawę można też wykonać z dwóch belek i kilku desek. Można je przykryć kawałkiem papy, by ochronić je przed deszczem czy śniegiem. Papa posłuży jednocześnie powracającym do ula pszczołom jako lądowisko oraz zahamuje rośnięcie roślin przed wylotkiem.
Jeżeli ule ustawione są po dwa obok siebie, to można pracować przy nich z boku. Taka praca jest łatwiejsza, niż jeżeli dostęp jest wyłącznie od tyłu, gdy w rzędzie stoi ich więcej.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Obrzeża lasu to dobre miejsce na ustawienie uli. Do ustawienia uli nie potrzeba poziomicy.
Inwestycje
Hodowla pszczół kosztuje. Sklepy pszczelarskie oferują niezliczone ilości sprzętu pszczelarskiego. Na początku należy jednak ograniczyć się do tego, co niezbędne. Również później, gdy pszczelarz zdobędzie doświadczenie w obchodzeniu się z pszczołami i zechce powiększyć pasiekę, nie będzie potrzebować całego sprzętu, który jest do nabycia na rynku. Poniższe zestawienie zawiera przybory, które są potrzebne do prowadzenia pasieki ogólnie oraz dodatkowo na każdy kolejny ul.
[TABELA WIDOCZNA W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Koszty początkowe.
Jaki typ ula?
Nowe ule są droższe niż używane. Nie dziwi więc, gdy początkujący pszczelarz planuje przejąć używane ule od pszczelarza, który ze względu na podeszły wiek albo dlatego, że chce pomniejszyć pasiekę, ma do oddania stary materiał. Przeważnie przejecie starych uli to błędna decyzja, ale wielu początkujących ją podejmuje. Niestety ja również tak zaczynałem i dopiero przy trzecim podejściu trafiłem na „dobry ul”! Jeżeli chodzi o różnorodność typów uli i wymiarów ramek, to szczególnie w krajach niemieckojęzycznych panuje wyjątkowy chaos. Przeglądając ogłoszenia w comiesięcznej prasie pszczelarskiej, można się przekonać, że nabycie rzekomo korzystnego cenowo sprzętu może okazać się fatalnym posunięciem.
W zasadzie w każdym typie ula można z powodzeniem trzymać pszczoły. Świadczy o tym wiele różnych konstrukcji ulowych, które są z powodzeniem używane. Ale nie każdy ul jest praktyczny, to znaczy prosty, tani i jednocześnie łatwy w obsłudze. Nie każda skrzynka nadaje się do łatwego pszczelarstwa. Dlatego, planując zakupić ul, powinno się koniecznie wziąć pod uwagę następujące elementy:
— ul wielokorpusowy, drewniany (z sosny wejmutki),
— ścianki o grubości 2 cm,
— korpusy bez wręgów (bezfelcowe),
— uchwyty z listew zamiast zagłębień, bez okuć,
— dennica osiatkowana, z kratą odgrodową,
— jednakowy wymiar ramek w korpusach gniazdowych i miodowych (Zander),
— miejsce na 10 ramek,
— zabudowa zimna.
Dlaczego ul wielokorpusowy?
W krajach niemieckojęzycznych przez wiele dziesiątków lat dominowały ule szafkowe o niezliczonej ilości różnic konstrukcyjnych. W większości z nich rodzina pszczela ma do dyspozycji jeden korpus gniazdowy i jeden miodowy. Zimowla odbywa się w dolnym korpusie gniazdowym. Wiosną dostawiany jest korpus miodowy. Ul szafkowy można obsługiwać wyłącznie od tyłu. Ramki gniazdowe można wprawdzie wyciągać bez konieczności zdejmowania korpusu miodowego, ale nawet gdyby się chciało, to nie można go zdjąć, ponieważ korpus gniazdowy i miodowy znajdują się w jednej szafce. Konstrukcja uli szafkowych zezwala na ustawianie ich jeden na drugim, ale wymaga z kolei umieszczenia ich w pawilonie pasiecznym.
W ulach wielokorpusowych praca przy pszczołach odbywa się od góry, co jest o wiele prostsze niż przeglądanie pszczół na wysokości tylnej ścianki ula. Na korpusie lub korpusach gniazdowych ustawia się korpusy miodowe — jeden, dwa, trzy lub więcej, w zależności od napływu nektaru. Poszerzanie w górę jest możliwe bez ograniczeń. Ule wielokorpusowe można ustawiać dowolnie na wolnej przestrzeni. Nie trzeba budować dla nich pawilonów. Rosnąca popularność uli wielokorpusowych w ciągu ostatnich czterdziestu lat w Niemczech nie doprowadziła niestety do ujednolicenia ich konstrukcji. Wręcz przeciwnie. Podobnie jak w przypadku uli szafkowych istnieje i ciągle się pojawia mnóstwo różnych wymiarów, wariantów konstrukcyjnych i własnych pomysłów. Niektóre z nich są tak skomplikowane, że praktycznie nie da się ich wykonać samodzielnie we własnym warsztacie. Poza tym składają się z wielu dodatkowych szczegółów, które niepotrzebnie zwiększają cenę ich zakupu.
[SCHEMAT WIDOCZNY W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Schemat elementów ula korpusowego: dennica osiatkowana, dwa korpusy gniazdowe, krata odgrodowa, 1 albo 2 korpusy miodowe, folia, powałka i blaszany daszek zewnętrzny.Schemat elementów ula korpusowego: dennica osiatkowana, dwa korpusy gniazdowe, krata odgrodowa, 1 albo 2 korpusy miodowe, folia, powałka i blaszany daszek zewnętrzny.
Dlaczego drewno?
Dla rozwoju rodzin pszczelich nie ma znaczenia, czy ich gniazdo znajduje się w ulu z drewna czy z tworzywa sztucznego. Ule styropianowe czy styrodurowe lepiej izolują, co odbija się korzystnie jedynie na nieznacznie mniejszym spożyciu pokarmu.
Dla higieny ramek jest tak czy inaczej lepiej, jeżeli rodziny przez cały rok, a szczególnie właśnie zimą i wczesną wiosną, stoją na osiatkowanych dennicach. W tym kontekście lepsza czy gorsza izolacja ścianek ula wielokorpusowego nie odgrywa żadnej roli. Ule ze styropianu są lżejsze niż skrzynki z drewna. Z drugiej strony są obszerniejsze i na lawecie lub stojakach zajmują więcej miejsca. Ten faktor jest ważny, jeżeli pszczelarz udaje się na wędrówki z wieloma rodzinami. Przemyślenia na ten temat powinno się zrobić przed podjęciem decyzji o typie ula, który chcemy mieć w pasiece.
Wybór między drewnem a styrodurem to jednak w pierwszej linii kwestia zapatrywań. Pszczelarze chętnie szczycą się tym, że ich zajęcie przyczynia się do ochrony natury. Z punktu widzenia ekologii nie powinno się używać materiałów, które przy produkcji i utylizacji zanieczyszczają środowisko. Ponadto naturalne, pierwotne gniazda pszczół, czyli dziuple w lasach, były drewniane.
Ule drewniane można zbudować samemu, jeśli dysponuje się odpowiednio wyposażonym warsztatem. Wyobraźmy sobie też, że jeżeli zimą ulami zainteresuje się szpak, to szkody przy ulach drewnianych będą znacznie mniejsze i łatwiejsze do naprawy niż przy styropianowych. Chyba że w odpowiednim czasie przed zimą wyposaży się ule w ochronę przed szpakami — wtedy zarówno drewno, jak i tworzywo sztuczne pozostaną nieuszkodzone.
Generalnie nie można stwierdzić, jakie drewno najlepiej nadaje się na skrzynki dla pszczół. Zależy to od oczekiwań, jakie pszczelarz stawia ulom. Jeżeli w większej pasiece towarowej jest do dyspozycji podnośnik, który ułatwia transport uli, to drewno jodłowe byłoby jak najbardziej sensowne, ponieważ jest bardzo trwałe i stabilne, ale stosunkowo ciężkie. W mniejszych pasiekach i w pasiekach hobbystów przydatniejsze są lekkie ule z sosny wejmutki. Aby w pełni wykorzystać lekkość tego drewna, ścianki uli nie powinny być zbyt grube — 2 cm w zupełności wystarczą.
Decydujący wpływ na trwałość i stabilność uli ma jakość drewna. W jego strukturze nie powinno być widać niebieskich ani czerwonych przebarwień, ponieważ grzyb skraca jego trwałość. Z reguły powinno się przerabiać wyłącznie materiał bez sęków. W przypadku wejmutki sęki nie odgrywają roli. Wilgotność drewna powinna wynosić ok. 15%.
Drewno pracuje! Należy na to zwrócić uwagę w procesie obróbki. W zależności od struktury słojów rocznych deski krzywią się mniej lub bardziej w stronę od rdzenia na zewnątrz. Z tego powodu deski ścianek bocznych należy ułożyć tak, by strona rdzeniowa była skierowana na zewnątrz. W ten sposób można uniknąć późniejszego pękania miejsc klejonych przy listwach górnych służących jako uchwyty i przy listwach dolnych.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Skutki odwiedzin szpaka w pasiece. Również tu obowiązuje zasada — zapobieganie jest lepsze niż naprawianie. W mojej pasiece szpaki goszczą często, a mimo to jeszcze żadna rodzina nie osypała się zimą z tego powodu.
Ponadto należy zwrócić uwagę, by sklejać ze sobą takie deski, w których słoje przebiegają albo tylko wzdłuż, albo tylko w poprzek desek, ponieważ pracują one różnie przy wchłanianiu wody i wysychaniu, co może doprowadzić do pękania sklejonych miejsc.
Zasadniczo gotowe, maszynowo docięte elementy powinny być poskładane jak najszybciej. W innym przypadku różnice wilgotności mogą sprawiać trudność przy dopasowaniu wszystkich części. Jeżeli materiał musi być składowany, to elementy należy poukładać ciasno obok siebie i przykryć, aby nie wysychały lub nie nabierały wilgoci tylko z jednej strony i nie wypaczały się.
Dlaczego bez wręgów?
Ule z wręgami utrudniają docięcie elementów korpusów, dennic i daszków. Wręgi robi się po to, aby ustawione na sobie korpusy nie przesuwały się, ale ten sam efekt można osiągnąć, mocując listwę przytrzymującą u dołu frontowej ścianki korpusu. Wręgi utrudniają kontrolę nastroju rojowego metodą uniesienia korpusu gniazdowego, po to by móc sprawdzić, czy u dołu ramek nie ma mateczników rojowych. Kontrole nastroju rojowego trzeba przeprowadzać w okresie rojowym, tzn. w maju i czerwcu, regularnie co 7 dni.
Przy kontroli nastroju rojowego korpusy gniazdowe należy rozdzielić w taki sposób, że górny korpus wraz z korpusem miodowym przesuwa się nieco do przodu, a następnie przechyla do góry. Przy takim ustawieniu można dokładnie przyjrzeć się dołowi ramek w uniesionym korpusie i górze ramek w korpusie stojącym, by sprawdzić, czy są na nich widoczne mateczniki rojowe. Jeżeli tak, to trzeba przejrzeć każdą ramkę z osobna, a znajdujące się na nich mateczniki należy zerwać. Jeśli nie (rodziny pszczele powinny być wiosną prowadzone tak, by było to regułą), to ul można znowu zamknąć. Jeżeli ule mają wręgi, to górny korpus wraz z korpusem miodowym trzeba unieść i przesunąć ponad wręgiem, żeby nie spadł przy przechylaniu. Czynność kontroli rojowej jest wtedy bardziej skomplikowana i kosztuje więcej energii. Z tego powodu lepsze są ule bez wręgów.
[SCHEMAT WIDOCZNY W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Kolejność prac przy kontroli nastroju rojowego w ulach wielokorpusowych bez wręgów: Rozdzielić dłutem pasiecznym korpusy gniazdowe, górny korpus wraz z korpusem miodowym przesunąć trochę do przodu i przechylić do góry.Kolejność prac przy kontroli nastroju rojowego w ulach wielokorpusowych bez wręgów: Rozdzielić dłutem pasiecznym korpusy gniazdowe, górny korpus wraz z korpusem miodowym przesunąć trochę do przodu i przechylić do góry.
[SCHEMAT WIDOCZNY W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Kolejność prac przy kontroli nastroju rojowego w ulach wielokorpusowych z wręgami: rozdzielić dłutem pasiecznym korpusy gniazdowe, górny korpus wraz z korpusem miodowym unieść ponad wręgiem i przesunąć trochę do przodu, następnie unieść do góry. Ta niby niewielka różnica znacznie utrudnia pracę.Kolejność prac przy kontroli nastroju rojowego w ulach wielokorpusowych z wręgami: rozdzielić dłutem pasiecznym korpusy gniazdowe, górny korpus wraz z korpusem miodowym unieść ponad wręgiem i przesunąć trochę do przodu, następnie unieść do góry. Ta niby niewielka różnica znacznie utrudnia pracę.
Dlaczego uchwyty z listew?
Poszczególne elementy ula mogą służyć do różnych celów. Korpusy można na przykład wykorzystać do przechowywania ramek (nie potrzeba wtedy specjalnej szafki) albo do ich transportu. Jeżeli ramki są wypełnione miodem, to ule są bardzo ciężkie. Korpus z 10 ramkami z miodem waży ok. 30 kg. Lepiej chwyta się je i niesie, jeżeli mają wygodne, szerokie uchwyty, a nie zagłębienia.
Bez okuć!
Przez wielu pszczelarzy podnoszenie i przestawianie ciężkich korpusów miodowych jest traktowane jako ciężka praca i z tego powodu niektórzy starsi pszczelarze wzbraniają się przed ulami wielokorpusowymi. Próbą rozwiązania tego problemu jest dodatkowe wyposażenie ula wielokorpusowego w elementy, które pozwalają bez trudu przechylać poszczególne jego części. Jednak przymocowane do korpusów haczyki, uszka i okucia znacznie komplikują jego konstrukcję. Poza tym do przechylania korpusów miodowych do przodu potrzeba dobrze zabezpieczonego wspornika. Ule muszą być przymocowane do stojaka, inaczej może się zdarzyć, że ul z przechylonymi korpusami miodowymi przewróci się. Najczęściej ule ustawia się po pięć lub więcej na jednej podstawie. Ma to jednak tę wadę, że, rozpoczynając pracę przy jednym z nich, „budzi” się wszystkie rodziny stojące na tym samym stojaku.
Okucia powodują osłabienie materiału, a ponadto cena ula jest przez to wyższa. Poza tym przy zabiegach zwalczających warrozę z zastosowaniem kwasów organicznych (mrówkowego lub szczawiowego) okucia rdzewieją. Jednakże ten, kto nie chce zrezygnować z przechylania lub przestawiania korpusów miodowych, wcale nie musi dorabiać do nich okuć. Do uproszczonego ula bez okuć stosuje się odpowiedni, gotowy sprzęt do przechylania korpusów („Kippboy”) i wózek transportowy, którym można podwozić ule do przyczepy lub z przyczepy. Oba urządzenia zostały skonstruowane przez mistrza pszczelarskiego Rüdigera Gerlicha. Kippboy jest już produkowany przez jednego z producentów uproszczonego ula. Umożliwia on przewożenie korpusów miodowych, nawet jeżeli są bardzo ciężkie, a ule nie mają okuć.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Takie drewniane ule nie są godne polecenia. Wręgi utrudniają przegląd rojowy, a zagłębienia nie zapewniają wygodnego chwytania.
Obsługa Kippboya jest prosta. Ustawiamy go z tyłu za ulami i przekładamy uchwyt nad korpusami, a następnie przesuwamy na wysokość korpusu, który (wraz z korpusami stojącymi na nim) chcemy przechylić. Urządzenie zaczepiamy z przodu i z tyłu pod górne listwy. Najpierw korpus miodowy unosimy lekko przy pomocy korbki, a potem przechylamy do tyłu i podpieramy. W takiej pozycji można przejrzeć gniazdo, by stwierdzić, czy rodzina jest w nastroju rojowym. Ponowne ustawienie skrzynek miodowych jest również dziecinnie łatwe: korpus ustawiamy do jego poprzedniej pozycji i, kręcąc korbką, opuszczamy na gniazdo.
Dlaczego dennica osiatkowana?
Osiatkowana dennica nadaje się do hodowli pszczół o wiele lepiej niż ul z zamkniętym dnem. Ułatwia ona pracę z ulami wielokorpusowymi. W ulach, w których pszczoły przez cały rok, a więc również zimą i wczesną wiosną, siedzą na otwartej, osiatkowanej dennicy, nie dochodzi do pleśnienia ramek brzegowych. Zimując rodziny w dwóch korpusach, ramki brzegowe w dolnym korpusie można pozostawić w ulu na zimę, nie trzeba ich wyciągać jesienią po zakarmieniu oraz z powrotem dowieszać na przedwiośniu, zanim pszczoły odczują potrzebę budowy plastrów.
Osiatkowana dennica stanowi wystarczającą wentylację podczas wędrówek. Dzięki niej zaoszczędza się pieniądze na stosunkowo drogą przystawkę wentylacyjną albo na inne konstrukcje zapewniające dopływ powietrza podczas transportu. Przygotowanie uli do wędrówki wymaga minimalnych przygotowań: zamknąć wylotek odpowiednio dociętym kawałkiem sztucznej pianki, spiąć ul pasem do wędrówki, gotowe.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Ul z połówkowymi korpusami miodowymi, spełniający ważny warunek nowoczesnego pszczelarstwa: w miodni używa się takiego samego wymiaru ramek jak w rodni. Każdy korpus połówkowy zawiera tylko 4 ramki i jest odpowiednio lżejszy.
Ule mogą stać przez cały rok na otwartych osiatkowanych dennicach tuż nad ziemią albo na niskich stojakach. Nie wpływa to szkodliwie na rodziny na żadnym etapie ich rozwoju. Również wiosną, gdy zdarzają się długotrwałe okresy nawrotu zimy, nie działa to ujemnie na stan rodziny. Jedynym warunkiem jest posiadanie wystarczających zapasów pokarmu, ale musi on być zawsze spełniony, niezależnie od tego, w jakim typie ula i na jakiej dennicy zimują pszczoły.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Przy pomocy urządzenia do przechylania korpusów można przechylić korpus miodowy na bok, nie narażając własnych mięśni ani kręgosłupa.
W dobie panowania warrozy każdy ul powinien być wyposażony w osiatkowaną dennicę, pod którą od tyłu (i dołu) można wsunąć wkładkę dennicową. Dzięki niej pszczelarz może bez trudu i nie niepokojąc pszczół skontrolować osyp martwych roztoczy. Naturalny osyp (bez wykonywania zabiegów niszczących warrozę) pozwala stwierdzić, jaki jest stopień porażenia rodzin pasożytem, a po zabiegu umożliwia ocenę jego skuteczności. Kontrolę wkładek dennicowych przeprowadza się bardzo łatwo: należy wsunąć wkładkę pod dennicę i pozostawić na kilka dni. Po tym czasie wyjąć i policzyć ilość osypanej warrozy. Zależnie od pory roku i ilości odpadów produkowanych przez rodzinę wkładka powinna pozostać pod dennicą od 3 do 10 dni. Latem krócej, zimą dłużej. Kontrola wkładek dennicowych jest opisana dokładniej w dalszym rozdziale książki.
Dlaczego krata odgrodowa?
Przy pomocy kraty odgrodowej ogranicza się rodnię do dwóch korpusów po 10 ramek. Krata jest tak skonstruowana, że mogą się przez nią przecisnąć tylko pszczoły robotnice. Matka i trutnie nie mają wstępu do miodni. Nie zakłóca to w żaden sposób rozwoju rodziny, a szczególnie nie ma to wpływu na intensywność czerwienia. W pozostałych 20, względnie 19 czy 18 ramkach, jeżeli odliczymy ramki pracy, w których są wyłącznie komórki trutowe, jest wystarczająco dużo miejsca na komórki dla larw robotnic oraz na komórki z pyłkiem i pokarmem. Całkowicie wybudowana ramka Zandera zawiera ponad 6.000 komórek. Jeżeli matka przez 3 tygodnie każdego dnia składa 2.000 jajeczek, to w rodni będzie 42.000 komórek. Pod względem czysto rachunkowym wystarczyłoby im 7 ramek Zandera.
Przebudowana taczka do transportu ciężkich rodzin. Umożliwia to ruchomy uchwyt zamocowany pod górną listwą dolnego korpusu, chroniący ul przed przewróceniem się.
Teoretycznie można by ograniczyć rodnie do 10 ramek Zandera w jednym korpusie. Jednakże byłoby to za mało, ponieważ po pierwsze rodziny potrzebują miejsca na magazynowanie pyłku w pobliżu komórek z larwami, a pod drugie zalanie gniazda wziątkiem przy intensywnym pożytku (przejściowe składowanie nektaru lub spadzi w rodni) spowodowałoby ograniczenie czerwienia szybciej niż w gnieździe obejmującym 20 ramek. Ale 20 ramek na pewno wystarczy.
Krata odgrodowa umożliwia precyzyjne oddzielenie rodni od miodni, co znacznie ułatwia prace pasieczne:
• Podczas sprawdzania obecności mateczników rojowych w rojliwych rodzinach wystarczy przejrzeć tylko 20 ramek rodni. W tym przypadku opłaca się korzystanie ze sprzętu do przechylania korpusów. Korpus miodowy można wtedy w całości przechylić do tyłu, a po przeglądzie znowu ustawić prosto.
• Miodobranie jest ułatwione, ponieważ w ramkach miodni nie ma czerwiu. Bez kraty odgrodowej ramki, w których są nawet 2 kg miodu i jednocześnie larwy robotnic albo trutni, musiałyby pozostać w ulu, dopóki czerw się nie wygryzie.
• Poza tym przed wyjęciem ramek miodowych z ula można użyć przegonki. W pewnym sensie „przez noc” ramki miodowe staną się wolne od pszczół, ale tylko wtedy, gdy nie było tam czerwiu. Następnego dnia korpus miodowy wraz ze wszystkimi ramkami można po prostu zdjąć do wirowania, a na to miejsce postawić inny, z pustymi ramkami. Należy pamiętać, że przegonka nie działa również wtedy, gdy w korpusie miodowym dowiesimy ramki z czerwiem.
• Kto nie stosuje przegonek i wyciąga ramki miodowe jedna za drugą, temu z kratą odgrodową też jest łatwiej. Nie musi obawiać się o matkę i może zmieść przed wylotek wszystkie pszczoły z ramek miodowych, ale jedynie wtedy, gdy ule stoją bezpośrednio na ziemi, a nie na stojaku. W takim przypadku trzeba ustawić pszczołom mostek (deskę, powałkę) do ula. Tylko tak można być pewnym, że wszystkie pszczoły znajdą drogę do domu. Strząsając lub zmiatając pszczoły z ramek miodowych z powrotem do korpusu, należy się liczyć z bliższym kontaktem z ich żądłami. Szczególnie dotyczy to pszczół, które spadły na sąsiednią ramkę i są zmiatane po raz drugi lub trzeci. Którąś może to w końcu zdenerwować i skłonić do użycia żądła. Natomiast strzepnięte przed wylotek nie robią się aż tak agresywne.
• Stosowanie kraty odgrodowej ułatwia pozyskiwanie miodów odmianowych. Gdy po pożytku kwiatowym pojawia się pożytek spadziowy, zalecanie jest odwirowanie miodu. Wtedy miód z kolejnego wirowania będzie przeważnie miodem spadziowym. Bez kraty odgrodowej sporo poprzedniego miodu pozostaje w plastrach. Zostanie wprawdzie odwirowany przy następnym miodobraniu, ale przez to miód, który mógłby być spadziowy, będzie miodem mieszanym.
• Stosowanie kraty odgrodowej w ulach wiosną i latem ułatwia ochronę przed motylicą w okresie przechowywania ramek. Ramki z korpusu miodowego nie były czerwione i po odwirowaniu można je przechowywać bez obawy o zniszczenie ich przez żarłoczne larwy barciaka. Nie należy ich jednak magazynować w jednym korpusie z czerwionymi ramkami, a ponadto nie może w nich być komórek zawierających pierzgę.
• Jeżeli w korpusie miodowym używamy wyłącznie jasnych, nieczerwionych plastrów, to można je odsklepiać przy pomocy gorącego powietrza. To łatwiejsze niż odsklepianie widelcem pasiecznym. Plastry, w których nie wychowywał się czerw, są mniej stabilne niż plastry czerwione. Przy wirowaniu łatwiej dochodzi do ich połamania. Z tego powodu szybkości wirowania nie należy ustawiać na maksimum.
• Inwestycja związaną z kratą odgrodową zwraca się już wczesną wiosną. O wiele lepiej można ocenić stan rodzin, jak również sytuację pożytkową, gdy korpus miodowy jest oddzielony kratą odgrodową od dwóch korpusów gniazdowych. Silniejsze rodziny zajmują korpus miodowy szybciej niż słabsze i szybciej odbudowują plastry. Gdy w okresie złej pogody następuje przerwa w pożytku kwiatowym, to pszczoły znowu opuszczają ramki miodowe, chyba że są już one wypełnione miodem.
[ZDJĘCIA WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Rodzina na jednym korpusie z dennicą osiatkowaną z wkładką wsuniętą do połowy. Korpus jest przechylony, co daje wgląd na dennicę. Bez wkładki dno jest zawsze suche.
Nie ma znaczenia, czy pręty kraty odgrodowej ułożone są prostopadle, czy równolegle do uliczek.
Obramowane kraty odgrodowe nie przylegają wprawdzie do ramek, mają za to więcej woskowych mostków.
Kraty odgrodowe z tworzywa sztucznego są tańsze niż metalowe, ale szybciej się niszczą.
To wędrowanie z dołu do góry i z powrotem najlepiej można zaobserwować podczas zmiennej pogody na brzegowych ramkach z węzą. Gdy pszczoły znoszą wziątek, to znajdują się tam woszczarki budujące plaster. Gdy robi się zimno, to częściowo lub całkowicie już rozbudowane ramki nagle pustoszeją. Woszczarki są potrzebne na dole do grzania czerwiu i przechodzą do góry dopiero wtedy, gdy znowu się to opłaca. Budowanie plastrów jest kontynuowane tylko wtedy, gdy trwa dopływ wziątku. Bez kraty odgrodowej pszczoły z całą pewnością, również przy złej pogodzie, przemieściłyby się do góry i zaczerwiły środek ramek w dodatkowym korpusie. Nawet jeżeli w tym momencie rozpocznie się intensywny pożytek, to znajdującego się tam czerwiu nie pozbędziemy się natychmiast. Rodzina rozsuwa się raczej na boki, ale nie powraca do dolnego korpusu. Optycznie takie ule są wcześniej gotowe do nadstawienia czwartego korpusu niż rodziny, które dzięki kracie odgrodowej pozostały na dole. Ale to tylko optyczne złudzenie. W rzeczywistości w dolnym korpusie jest bardzo mało albo w ogóle nie ma czerwiu. Jeżeli pożytek okaże się przeciętny, to rodzina zaczerwi również czwarty korpus, choć wcale nie jest to potrzebne.
Karmienie z góry
Rodziny pszczele zbierają nektar i spadź, z których powstaje później miód. Miód ten jest gromadzony na zapas, co pozwala pszczołom przetrwać ciężkie czasy i zimę. Jeśli odbierzemy pszczołom ich zapasy, musimy zatroszczyć się o zamiennik.
Najtańszą karmę dla pszczół stanowi cukier. Rozpuszcza się go w wodzie, najlepiej w stosunku 3:2 (trzy części cukru na dwie części wody) i podaje się do ula w podkarmiaczce. W sprzedaży dostępnych jest wiele różnych urządzeń do podkarmiania. W większości typów uli podkarmiaczka wbudowana jest w daszek ula, rzadziej w dennicę. Karmienie od góry jest zdecydowanie lepsze od karmienia z dołu. Jest ono bardziej higieniczne i niesie mniejsze ryzyko wywołania rabunku niż karmienie z dołu.
Podkarmiaczka powinna być możliwie dużych rozmiarów. Szczególnie godne polecenia są klasyczne podkarmiaczki o pojemności co najmniej 15 litrów roztworu cukrowego. Przy używaniu i napełnianiu takiej podkarmiaczki pszczelarz nie ma kontaktu z pszczołami.
Do podkarmiania można jednak użyć także np. wiadra, miski lub plastikowej skrzynki, umieszczonych w pustym korpusie dostawionym na górę ula. Na płynnej karmie warto wtedy umieścić tratwę, dzięki której pszczoły unikną utonięcia. Za tratwę mogą służyć: nieobrobiona słoma lub wełna drzewna, korek od butelki, trawa czy pocięte na krótkie kawałeczki drobne gałązki. Podczas karmienia korpus miodowy jest szczelnie zakryty powałką i daszkiem. Przy dolewaniu karmy pszczelarz ma kontakt z pszczołami. Z reguły jednak nie ma potrzeby używania podkurzacza ani piórka.
Wiadro, miska lub skrzynka z karmą w połączeniu z pustą nadstawką kosztują znacznie mniej niż specjalna podkarmiaczka i są łatwiejsze w czyszczeniu. Ponadto zajmują mniej miejsca w magazynie. Korpus miodowy można też wtedy użyć przed i po karmieniu, przy leczeniu kwasem mrówkowym — umieszczony w niej zostanie parownik talerzowy z buteleczką.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Napełnianie podkarmiaczki roztworem cukrowym przy karmieniu od góry. Leżącą pomiędzy podkarmiaczką i ramkami folię odwija się nieco, aby umożliwić pszczołom dostęp do karmy. Blaszka przy wejściu do podkarmiaczki chroni pszczoły przed utonięciem.
Klasyczna podkarmiaczka może również służyć do rozprowadzania kwasu mrówkowego. W tym celu wystarczy ją po prostu obrócić i zdjąć wrażliwą na działanie kwasu blachę. W przypadku, gdy stosowany jest parownik z buteleczką, podkarmiaczka musi być odpowiednio duża (głęboka). Przy użyciu buteleczki 200-mililitrowej potrzebne jest ok. 15 cm wysokości. Mniejsze podkarmiaczki nie nadają się do tego typu podkarmiania.
Jaki wymiar ramki?
To pytanie przez lata stawiało sobie wiele pokoleń pszczelarzy w krajach niemieckojęzycznych, a i do dzisiaj trwają nieustanne dyskusje nad tym, jaka ramka jest najlepsza. Szukając odpowiedzi, należy brać pod uwagę tylko aspekt konstrukcyjno-wykonawczy. Dla rozwoju rodziny pszczelej nie ma najmniejszego znaczenia, czy w gnieździe mają do dyspozycji więcej małych czy mniej dużych ramek. Duże ramki są bardziej nieporęczne niż małe, ale przy małych ramkach trzeba wykonać więcej czynności niż przy dużych.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
W pustym korpusie miodowym umieszczona została miska z karmą. Leżąca pod nią folia została nieco odwinięta, tak aby umożliwić pszczołom dostęp do korpusu, nie dopuszczając jednak do zabudowania podkarmiaczki. Garść świeżo zerwanej trawy służy pszczołom za pływak (tratwę). Po opróżnieniu naczynia sucha już trawa opadnie na dno.
Rozwiązanie problemu leży mniej więcej gdzieś pośrodku. Przy wyborze wymiaru ramek (i typu ula) należy dokonać pewnych przemyśleń:
1. W korpusie gniazdowym i miodowym powinny znajdować się ramki o takim samym wymiarze, aby móc wykorzystać ramki wybudowane przez pszczoły w okresie pożytkowym w korpusie miodowym do późniejszej (!) wymiany w korpusie gniazdowym. Ta wymiana (stare na nowe) to istotny element prac pod koniec lata i należy ją przeprowadzać całymi korpusami. Wykorzystuje się przy tym fakt, że przez naturalne zahamowanie czerwienia od końca lipca zmniejszające się gniazdo przesuwa się ku górze i dolny korpus (z najstarszymi plastrami) staje się wolny od czerwiu. Po wygryzieniu się tam pszczół (w drugiej połowie sierpnia) dolny korpus usuwa się. Na jego miejsce przychodzi korpus górny (z jednorocznymi plastrami), a na nim ustawia się korpus miodowy z ramkami z dziewiczą węzą. Pszczelarze, którzy pracują z mniejszymi ramkami w korpusie miodowym niż gniazdowym, muszą specjalnie i w skomplikowany sposób starać się o odnowę plastrów gniazdowych. Stare ramki trzeba pojedynczo wymieniać na nowe z węzą. Żeby nie było w nich czerwiu, trzeba sukcesywnie przesuwać starsze ramki na brzeg gniazda, gdzie królowa rzadko składa jajeczka. Najpóźniej po 21 (24) dniach cały czerw się wygryzie, po czym ramka ta może zostać usunięta i zastąpiona ramką z węzą. Ale pszczoły budują tylko wtedy, kiedy jest pożytek. Poza tym duże lub wysokie ramki często mają jeszcze w rogach pokarm lub pierzgę. Przy przetapianiu starego plastra te zapasy będą tracone. W ulach z dwoma mniejszymi korpusami jednej wielkości miód i pierzga są magazynowane w korpusie górnym, który wystarczy ustawić jako dolny, a znajdujące się tam zapasy pozostaną w rodzinie pszczelej.
2. Korpus gniazdowy powinien być dwuczęściowy. To znacznie ułatwia kontrolę nastroju rojowego. Przeprowadzając czynności zapobiegające rójce, dwuczęściowe gniazdo należy rozdzielić w taki sposób, że górny korpus gniazdowy wraz ze znajdującym się na nim korpusem miodowym jest przechylany na bok. Spojrzenie w otwarte gniazdo wystarczy, by móc ocenić, czy rodzina przygotowuje się do rójki czy nie. Pracując z jednym dużym korpusem, w którym znajdują się duże ramki, trzeba zdjąć korpus miodowy, nawet jeżeli jest jeszcze lekki, i wyjąć kilka, jeśli nie wszystkie ramki, by móc z pewnością stwierdzić, czy rodzina jest w nastroju rojowym. Przy rojliwych rodzinach przegląd jednego dużego korpusu kosztuje wprawdzie mniej pracy w związku z małą ilością ramek, co jednak nie rekompensuje braku możliwości wglądu w całe gniazdo naraz. Unaocznia to następujący przykład: zakładając przeciętny rozwój rodzin pszczelich i przeciętne prowadzenie rodzin przez pszczelarza, średnio trzy z dziesięciu rodzin wpadają w nastrój rojowy. W pasiekach bazujących na dużych ramkach z wszystkich 10 uli trzeba zdjąć korpusy miodowe i we wszystkich 10 ulach przejrzeć ramki, by stwierdzić, które rodziny przygotowują rój, a które nie, i ewentualnie zerwać mateczniki rojowe, jeżeli są. Pracując z typem ula o dwóch mniejszych korpusach gniazdowych, tę czynność trzeba wykonać w zaledwie 3 rodzinach, w których uprzednio po wglądzie w gniazdo stwierdziliśmy, że znajdują się tam mateczniki rojowe. A do stwierdzenia nastroju rojowego skontrolowanie rodzin metodą przechylenia górnego korpusu jest całkowicie wystarczające.
3. Ule z dwuczęściowym gniazdem umożliwiają prowadzenie rodzin na połowie przestrzeni przeznaczonej na gniazdo, to znaczy w jednym korpusie. Ułatwia to nie tylko tworzenie młodych rodzin pszczelich, ale również ścieśnianie i łączenie spracowanych rodzin użytkowych.
4. W czasie pożytku z jodły rodziny pszczele kurczą się, tak że pod koniec pożytku większość nanoszonej spadzi jest składana w gnieździe. Jednak nie powinna tam pozostać, ponieważ jest niezdatna jako pokarm zimowy dla pszczół, a poza tym byłoby jej szkoda. Pozyskanie miodu spadziowego z rodni w ulach o niepodzielnym gnieździe jest bardzo skomplikowane, ponieważ na dużych ramkach, których zresztą nie można wywirować w każdej miodarce, oprócz miodu znajduje się też czerw.
5. Również koncept zwalczania warrozy „podział rodzin i wykonanie zabiegu przeciw warrozie” jest nieporównywalnie łatwiejszy w realizacji, jeżeli ramki gniazdowe i miodowe mają ten sam wymiar, a rodziny aż do momentu podziału przebywają w dwuczęściowym gnieździe z nałożoną kratą odgrodową i korpusem miodowym. Miodnia udzieli miejsca odkładowi utworzonemu przez nalot ze starą matką, która założy tam gniazdo na jasnych ramkach. Pozbawiony matki macierzak (gdzie znajduje się czerw) po wygryzieniu się całego czerwiu zostanie ścieśniony. Przy tej okazji dolny korpus ze starymi ramkami zostanie usunięty. W obu częściach rodziny w okresie bez czerwiu przeprowadzi się zabiegi przeciw warrozie przy pomocy kwasu mlekowego lub szczawiowego, w odkładzie po 1–3 dniach, w byłym macierzaku trzy tygodnie później.
Dadant, Langstroth, niemiecki zwykły czy Zander?
Z powyższych rozważań wynika, że nie polecałbym zakupu ula typu Dadant. Gniazdo składa się w nim z 12 dużych ramek, a miodnia mieści 10 znacznie mniejszych, pogrubionych ramek miodowych. Generalnie odradzałbym stosowanie do miodu ramek pogrubionych, ponieważ miód z grubszych plastrów zawiera z reguły więcej wody niż z normalnych „cienkich”.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Cienkie czy grube listewki górne? Na zmodyfikowanych ramkach typu Zander z grubymi listewkami górnymi od Langstrotha jest dużo mniej woskowych mostków niż na oryginalnych ramkach Zandera.
W ulach typu Langstroth, niemiecki zwykły i Zander najlepiej jest prowadzić rodziny w dwuczęściowym gnieździe. Do korpusu miodowego używa się tego samego wymiaru ramek co do korpusu gniazdowego.
Ramki Langstrotha to chyba najbardziej rozpowszechniony wymiar ramek, ale w Niemczech się nie przyjął. Ramki Zandera są nieco mniejsze, co jednak nie ma znaczenia. Ich wada w porównaniu z systemem Langstrotha to zbyt cienkie górne listewki. Pszczoły zabudowują przestrzeń między ramkami i między korpusami, co przeszkadza podczas pracy przy ulach. Natomiast zaletą ramek Zandera w porównaniu z Langstrothem (jak również niemieckim zwykłym) są długie uszy przy ramkach. Ramki po prostu wygodniej się trzyma. Ideałem byłaby zmodyfikowana ramka Zandera, której górna listewka miałaby grubość listewki Langstrotha.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Ramkę z długimi wypustkami łatwiej się trzyma.
Ramka niemieckiego zwykłego ma mniejszą powierzchnię niż ramka Zandera. 10 ramek Zandera odpowiada mniej więcej 12 ramkom niemieckiego zwykłego. W końcowym efekcie stosowanie ramek o wymiarze niemieckiego zwykłego oznacza 20% więcej nakładu pracy: przy produkcji i przy drutowaniu, przy odlewaniu i wtapianiu węzy, przy wyciąganiu ramek podczas kontroli nastroju rojowego, przy odbiorze i wirowaniu ramek z miodem.
Pszczołom jest to absolutnie obojętne, jakie ramki przyszło im obsiadać. Ale nie mnie. W mojej pasiece stoją ule typu Zander.
Dlaczego 10 ramek?
W zależności od wymiaru ramek i typu ula w jednym korpusie mieści się od 8 do 12 ramek. W gnieździe tzw. uli leżakowych jest ich nawet 20. Wśród uli przystosowanych do wymiaru ramek Zandera spotykane są konstrukcje na 8, 9, 10 i 12 ramek w jednym korpusie. Korpus z 8 lub 9 plastrami z miodem jest lżejszy do przenoszenia niż korpus z 10 ramkami, ale nigdzie nie jest zabronione, by podczas miodobrania zapełniać korpusy transportowe tylko taką ilością ramek, jaką można unieść.
Znacznie ważniejsza jest funkcjonalność przestrzeni gniazdowej i miejsce na zimowlę. W szerszych ulach (na 10 ramek) gniazdo może się rozwijać wszerz, a późnym latem szybciej przemieszcza się do góry niż w ulach wąskich (na 8, 9 ramek). Dzięki temu dolny korpus jest wcześniej wolny od czerwiu. Młodym rodzinom pszczelim na zimowlę wystarcza zwykle 10 ramek. Jeżeli mają do dyspozycji tylko 9 albo 8 ramek, to zgromadzenie odpowiedniej ilości zapasów zimowych może być problematyczne.
Dlaczego zabudowa zimna?
Zabudowa ciepła oznacza, że ramki są ułożone równolegle do wylotka, a przy zabudowie zimnej są ułożone prostopadle. Przy zabudowie ciepłej wygodniej jest pracować przy ulach od tyłu, a przy zabudowie zimnej — stojąc z boku. Należy zwrócić na to uwagę, planując rozstawienie uli w pasiece. Natomiast sposób ułożenia ramek, zimny czy ciepły, nie ma wpływu na rozwój rodziny pszczelej. Jedynie stosując kwas mrówkowy, należy wiedzieć o tym, że przy zabudowie zimnej pszczoły potrafią znacznie lepiej regulować jego wentylację. Pszczelarz może dzięki temu dawkować kwas na tyle wysoko, by zapewnić skuteczne działanie, a jednocześnie nie narazić pszczół na niebezpieczeństwo.
Jak samemu zbudować drewniany ul?
Poniżej znajduje się opis samodzielnego wykonania drewnianego ula, który spełnia potrzeby rodziny pszczelej, a jednocześnie sprawdził się w pasiecznej praktyce. Ukazanie się „Łatwego pszczelarstwa” spowodowało, że ten typ prostego ula jest już oferowany w bardzo przystępnej cenie przez niektórych producentów sprzętu pszczelarskiego.
Korpus
Korpus mieści 10 ramek Zandera. Składa się z 10 drewnianych elementów bez okuć i zasuwek. Deski na ścianki boczne i czołowe, listwy na uchwyty i listwy wykańczające mają 2 cm grubości. Ta grubość ścianek w zupełności wystarcza i jest jednym z powodów, dzięki którym gotowy korpus zbudowany z sosny wejmutki waży zaledwie 3,5 kg.
Składając elementy, należy najpierw nakleić ukośnie ścięte listwy dolne na ścianki czołowe i od wewnątrz przybić gwoździami. Następnie ścianki czołowe i boczne trzeba ze sobą skleić oraz nakleić listwy służące jako uchwyty. Potem korpus należy postawić na specjalnie skonstruowanej podstawie (składającej się z ramy i dwóch ułożonych pod katem prostym kantówek) i ścisnąć 8 ściskami stolarskimi w temperaturze pokojowej na około 30 minut. Po wyschnięciu kleju ścianki boczne skręca się na każdym rogu ze ściankami czołowymi, listwami górnymi i dolnymi. Przed wkręceniem śrub miejsca wkręcenia naznacza się przy pomocy szablonu. W sumie potrzeba 12 śrub. Ścianki czołowe skręca się ze ściankami bocznymi tylko u góry, ponieważ dołem są one przybite do dolnych listew gwoździami. Na koniec przybija się listewki pod ściankami czołowymi (z przodu i z tyłu). Dzięki temu korpusy ustawione jeden na drugim albo na dennicy nie będą się przesuwać. Te listewki nie są jednak konieczne.
[SCHEMAT WIDOCZNY W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Korpus widziany z boku oraz z przodu lub z tyłu.
Dennica osiatkowana
Do budowy dennicy potrzebnych jest 9 listew, których wymiary zależą od wymiarów ula. Listwy są tak samo długie jak długi czy szeroki jest korpus i mają taką samą grubość jak grubość ścianek korpusu.
Dennica osiatkowana składa się z dwóch ram, ramy górnej (nad siatką) i ramy dolnej. Rama górna składa się z 4 listew (2 listwy wzdłużne i 2 poprzeczne), a rama dolna z 5. Przy ramie dolnej nie mocuje się tylnej listwy poprzecznej.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Przy składaniu elementów trzeba zwrócić uwagę na to, by dokładnie dopasować wszystkie części (fot. Held).
Jako pierwsza składana jest górna rama z listew 1, 2 i 3. Te listwy mają taką samą grubość oraz, za wyjątkiem listwy 1, taką samą wysokość. Mniejsza wysokość listwy 1 odpowiada wysokości wylotka. W naszym przykładzie listwy 2 i 3 mają po 60 mm wysokości, listwa 1 tylko 40 mm. Wylotek ma zatem wysokość 20 mm.
[SCHEMAT WIDOCZNY W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Stabilność górnej ramy można polepszyć przez zastosowanie połączenia na wpust i pióro. Ale nie trzeba tego robić. Wystarczy, jeżeli sklei się części, a po wyschnięciu kleju umocni z przodu jedną, a z tyłu dwiema śrubami. Otwory trzeba wstępnie nawiercić. Już przed sklejeniem należy dopilnować, żeby poszczególne części stykały się ze sobą pod kątem prostym.
Składanie dolnej ramy należy rozpocząć od przybicia siatki z tworzywa sztucznego na przednią listwę poprzeczną (4). Gdy dennica będzie gotowa, to ta listwa będzie ograniczać wylotek od dołu. Listwę 4 kładzie się nad listwą 1 na górną ramę, a siatkę przybija się gwoździami na listwach wzdłużnych (3). Następnie już sklejone ze sobą listwy 5 i 6 nakłada się na listwę 3 i przybija gwoździami lub śrubuje. Trzeba przy tym uważać, żeby po stronie wylotka gwóźdź lub śruba nie utrudniała lub nawet nie uniemożliwiała końcowego wkręcania śrub z przodu.
Aby móc przeprowadzać kontrolę osypu warrozy, stosuję nieco bardziej skomplikowanie skonstruowaną wkładkę. Składa się ona z płyty z tworzywa sztucznego i czterech przyśrubowanych listew brzegowych. Wraz z popularyzacją uproszczonego ula na rynku pojawiła się oferta odpowiednio przystosowanych, odlanych jako całość i niedrogich wkładek plastikowych. Ważne, by miały one podwyższone brzegi, aby wiatr nie zwiewał z nich osypu, a między innymi również opadłej warrozy. W ostatecznym przypadku wystarczy też kawałek twardej płyty pilśniowej z przymocowaną na końcu listewką, tak by wkładka po wsunięciu w dennicę była jako tako szczelna. W celu ułatwienia liczenia opadłych osobników pasożyta warto wybrać wkładkę białą lub pomalowaną na biało. Na wkładkę nadają się na przykład białe płyty, które stosuje się jako tylne ścianki szafek kuchennych. Z tym że nie są one tak trwałe jak wkładki z tworzywa sztucznego.
Daszek
Uproszczony ul posiada dwa daszki, daszek wewnętrzny (powałkę) i daszek zewnętrzny. Powałka jest zbudowana ze zwykłej drewnianej ramy, w którą wklejona jest płyta styropianowa lub styrodurowa o grubości 3 cm. Aby ochronić płytę przed mrówkami, należy ją z jednej strony pomalować żywicą syntetyczną (która lepiej się trzyma na porowatych powierzchniach), a z drugiej strony nakryć twardą płytą pilśniową przybitą do ramy. Bardzo dobrą alternatywą jest też powałka z drewna, którą można kupić już gotową.
Między ramki a powałkę z reguły kładziemy folię. Dzięki niej pszczoły nie sklejają ramek z powałką, co niezmiernie ułatwia otwieranie ula. Umieszczenie folii nie ma żadnego wpływu na zawartość wody w miodzie!
Każdy ul jest wyposażony w zewnętrzny blaszany daszek, tak więc latem każde inne zadaszenie jest zbędne.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Optymalna powałka: na dole płaska, u góry wcięta. W razie konieczności karmienia ciastem, rozłożoną na ramkach porcję zakrywa się szczelnie odwrotnie nałożoną powałką.
[SCHEMAT WIDOCZNY W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Podkarmiaczka
Pasująca do uproszczonego ula podkarmiaczka ma pojemność 16 litrów. Konstrukcja podkarmiaczki jest jednak skomplikowana.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Niedrogie naczynie do karmienia pszczół. Na powierzchnię syropu cukrowego lub innego rozrzuca się trochę źdźbeł trawy, dzięki którym pszczoły nie będą się topić. Pusty korpus, gdy nie jest potrzebny do karmienia, wykorzystuje się jako przestrzeń, w której paruje kwas mrówkowy przy zabiegach zwalczających warrozę z zastosowaniem butelki medycznej. Skrzynka stoi na nieco odchylonej folii.
Zamiast niej można posłużyć się wiadrem, miską albo plastikową skrzynką. Do zakarmienia naczynie stawia się w nadstawiony pusty korpus, ten sam, który przed zakarmianiem i po nim służy jako przestrzeń, w której paruje kwas mrówkowy.
Klin do wylotka zapobiegający wchodzeniu myszy
Jesienią i zimą tworząca kłąb zimowy rodzina pszczela musi być chroniona przed wtargnięciem myszy do ula. Wylotek musi być zmniejszony na wysokość 7 mm, żeby nie mogły przez niego przejść nawet małe ryjówki. Myszy w ulu niszczą plastry, zjadają pszczoły i niepokoją rodzinę pszczelą. Jedna mysz może doprowadzić słabszą rodzinę do osypania się.
Jako ochrona przed myszami może służyć klin ograniczający wylotek albo siatka ochronna. Klin ogranicza wylotek na odpowiednią wysokość i szerokość, a także może być wykorzystany do zmniejszania wylotków, jeżeli w pasiece zacznie się rabunek. Ale w takim przypadku spełni on swoją rolę tylko wtedy, gdy rodzina zajmuje centralną część gniazda! Natomiast zimą zmniejszone wylotki mogą mieć katastrofalne skutki. Szczególnie w czasie długo utrzymujących się niskich temperatur przed wylotkiem potrafi się zebrać tyle osypu z martwych pszczół, że wylotek się zatka. Gdy zrobi się cieplej i pszczoły nie mogą opuścić ula, to dochodzi w nim do przegrzania. Najpierw pszczoły wpadają w panikę, po jakimś czasie słabną i w końcu się zaparzają.
Zimą ule z małymi wylotkami trzeba regularnie kontrolować i usuwać osyp przed wylotkiem, zanim temperatura powietrza wzrośnie na tyle, by pszczoły zaczęły wylatywać z ula. Stosowanie siatki przeciw myszom zapewnia stały dopływ powietrza, nawet wtedy, gdy na dennicy przed wyjściem z ula zbierze się dużo martwych pszczół. Do zapchania wylotka może dojść jedynie wtedy, gdy osypie się cała rodzina. Z kolei przechodzenie przez siatkę sprawia pszczołom pewną trudność. Dotyczy to przede wszystkim powracających do domu zbieraczek z pyłkowymi obnóżami. Przy przeciskaniu się przez oczka siatki dochodzi czasem do zerwania obnóży i zebrany pyłek jest stracony. Poza tym pszczoły sprzątaczki daremnie się trudzą, by wynieść martwe pszczoły z ula. Powoduje to jeszcze większą ilość martwych pszczół tuż przed wylotkiem. Mimo to w praktyce wolę siatkę ochronną niż klin ograniczający, ponieważ dzięki siatce nie trzeba kontrolować zimą wylotków. Klin ograniczający albo siatkę ochronną można wyjąć najwcześniej w marcu, gdy pogoda pozwoli mieć nadzieję, że pszczoły codziennie lub prawie codziennie będą wylatywać z ula.
[ZDJĘCIA WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Klin ograniczający wylotek w praktyce.
Siatka przeciw myszom w praktyce.
Gdy zimą na dennicy zbierze się dużo martwych pszczół, to ograniczony klinem wylotek może zostać zapchany. W takim przypadku konieczna jest regularna kontrola wylotków w pasiece.
Farba ochronna
Jeżeli w ogóle, to ule pokrywa się powłoką ochronną jedynie na zewnątrz. Nadaje się do tego prawie każdy nieszkodliwy dla pszczół preparat do ochrony drewna. Kolor zależy od upodobań pszczelarza, ale warto tu dopasować go do charakteru okolicy.
Biologia pszczoły miodnej
W dzisiejszych czasach każde dziecko zdobywa w szkole podstawowej informacje na temat pszczół (miodnych). Już w podstawówce albo nawet w przedszkolu dzieci poznają produkty pszczele i dowiadują się, że w ulu najważniejsza jest matka pszczela. Przygody Pszczółki Mai są znane na całym świecie i u niejednego małego czytelnika rodzi się ciekawość, co naprawdę dzieje się we wnętrzu ula. W szkołach średnich są omawiane niektóre ciekawostki na temat pszczelich zachowań, z których najtrwalej pozostaje w pamięci taniec pszczół, podział pracy w rodzinie pszczelej i rola pszczół miodnych w zapylaniu roślin oraz to, że zajmowanie się pszczołami wymaga wiele odwagi, bo one, te pszczoły, żądlą.
Często wspominam tę szkolną wiedzę, jak również mój pierwszy kontakt z pszczołami. Miałem wtedy 12 lat. Pewien pszczelarz ustawił swoje ule na rzepaku w ogrodzie obok gospodarstwa moich rodziców. Za każdym razem, gdy pracował przy pszczołach, był szczelnie odziany po czubek głowy (ubranie ochronne, siatka na głowę, rękawice i gumowe kalosze) i nakazywał nam, mojemu bratu i mnie, żebyśmy trzymali się od niego i pszczół z daleka. Najgorzej było w dniu, kiedy odbierał pszczołom miód. Rzepak już przekwitł. To było tak, jakby się piekło rozpętało. Wtedy nawet mi się nie śniło, że kiedyś zostanę pszczelarzem. A dzisiaj nie potrafię zrozumieć, jak mogłem tyle lat, do chwili założenia pasieki, żyć bez pszczół.
Pszczoły fascynują wielu ludzi, szczególnie tych, którzy zachowali wrażliwość na piękno natury. Doświadczony pszczelarz uświadamia sobie ponownie niezwykłość wielu małych cudów dziejących się w rodzinie pszczelej zwykle dopiero wtedy, gdy odpowiada na pytania ciekawskich gości w pasiece.
Sukces w pracy z pszczołami można odnieść tylko wtedy, gdy dysponuje się bogatą wiedzą na temat biologii pszczoły miodnej. Nie oznacza to jednak, że na założenie pasieki może się odważyć tylko ktoś, kto przedtem przestudiował tony fachowych książek. Tym niemniej jest ważne, by na początku zaznajomić się z podstawowymi wiadomościami na ten temat. Celem niniejszego podręcznika jest zachęta do tego, by zacząć — po prostu zacząć. Reszta dokona się sama.
Co początkujący pszczelarz powinien wiedzieć o pszczołach? Posiadana wiedza jest zawsze ograniczona i w każdym momencie można ją dowolnie poszerzyć. Im więcej się wie, tym łatwiej pracuje się z pszczołami. Ale bez przesady. Każde hobby z założenia powinno sprawiać przyjemność.
Pszczoły a pszczoły miodne
Nasze pszczoły miodne zwykle nazywa się po prostu pszczołami. Pomija się przy tym fakt, że w samej Europie Środkowej oprócz pszczół miodnych żyją setki innych gatunków pszczół, do których zaliczają się również trzmiele. Pszczoły miodne i trzmiele to gatunki społeczne, tworzące zorganizowane społeczeństwa, pierwsze przez cały rok, a drugie tylko latem. Budząca się z zimowego snu samica matka zakłada wiosną gniazdo, które do lata i jesieni rozrasta się do rodu liczącego od kilkudziesięciu do kilkuset osobników, a po osiągnięciu dojrzałości płciowej ginie. Inne gatunki pszczół to pszczoły samotnice. Wraz z trzmielami określa się je mianem dzikich pszczół. Wszystkie pszczoły są bardzo dobrymi zapylaczami roślin. Powiedzenie „Bez pszczół nie ma owoców” jest jak najbardziej podstawne, jeżeli rozumie się przy tym wszystkie gatunki pszczół. W odniesieniu jedynie do pszczół miodnych stwierdzenie to byłoby mocno przesadne.
Trzy rodzaje osobników pszczelich
Pszczoły miodne żyją w rodzinie. W każdej rodzinie są trzy rodzaje osobników: matka, zwana też królową, robotnice i trutnie. Trutnie pojawiają się zazwyczaj tylko w porze letniej. Zimą rodzina pszczela składa się z reguły tylko z królowej i jej robotnic. Ilość tych drugich waha się w zależności od pory roku między kilkoma tysiącami w czasie zimy, a kilkudziesięcioma tysiącami w lecie. Rozwój rodziny pszczelej zależy od pory roku i warunków panujących w otoczeniu (pogoda, miejsce, pożytek). Pszczelarz hodujący pszczoły zwraca uwagę na to, w jakiej fazie rozwoju znajdują się jego rodziny i, pracując z pszczołami, stara się brać pod uwagę możliwy wpływ otoczenia na ich zachowanie.
Zarówno robotnice, jak i królowa i trutnie w równym stopniu przyczyniają się do prawidłowego funkcjonowania rodziny i zapewnienia jej przeżycia. Wprawdzie największy ciężar spoczywa na barkach robotnic, ale bez matki i trutni pszczoły miodne nie mogłyby egzystować. Różnorodność prac, które wykonują i w ogóle są w stanie wykonywać robotnice, to dowód na wysoki poziom rozwoju biologicznego pszczół miodnych, a szczególnie zdolności robotnic. Pszczoły, jak żadne inne zwierzęta użytkowe, są bardzo uzależnione od otoczenia. Ich przeżycie w ciągle zmieniającym się świecie jest możliwe tylko pod warunkiem, że porozumienie pomiędzy poszczególnymi jednostkami będzie działać bez zakłóceń. I dokładnie tak jest. Dzień w dzień.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Gdy królowa przebywa na plastrze gęsto obsiadanym przez pszczoły, to czasem, mimo jej wielkości, łatwo ją przeoczyć. Z tego powodu warto jest znaczyć matki.
Na początku jest jajeczko
Każda pszczoła, obojętnie czy robotnica, matka, czy truteń, powstaje z jajeczka złożonego przez matkę w komórkach przeznaczonych na wychów robotnic lub trutni albo do komórek matecznikowych. Te trzy rodzaje komórek różnią się od siebie wielkością. Komórki dla trutni są znacznie większe niż komórki przeznaczone dla robotnic, natomiast ich cechą wspólną jest sześciokątna podstawa.
Nowo wybudowane komórki dla robotnic mają średnicę 5,37 mm. Średnica komórek trutowych wynosi 6,91 mm. Komórki robotnic mają głębokość między 10 a 12 mm, jeśli posłużą do rozwijania się w nich robotnic. Odstęp między dwoma plastrami jest tak duży, że pszczoły opiekunki, pracujące na dwóch sąsiadujących ze sobą plastrach, nie utrudniają sobie nawzajem pracy i obie powierzchnie plastrów mogą być gęsto obsadzone przez pszczoły. Jeżeli natomiast komórki te zostaną wykorzystane do składania miodu, to pszczoły je wydłużają. Uliczka między plastrami jest wtedy ciaśniejsza i mieści się tam tylko jedna pszczoła. A gdy komórki miodowe pustoszeją i ma w nich być wychowywany czerw, to ścianki komórek zostają skrócone przez zgryzienie nadmiaru wosku.
Sześciokątny zarys komórek ma te zaletę, że między sąsiednimi komórkami nie ma żadnej wolnej przestrzeni, w której mógłby się zbierać brud. Ułatwia to robotnicom utrzymanie czystości. Ponadto przestrzeń gniazdowa jest optymalnie wykorzystana.
Jeżeli komórki dla robotnic i trutowe zostaną pobudowane obok siebie, to między nimi powstają komórki o nieregularnej wielkości. Takie nieregularne wymiary można spotkać również na brzegach plastrów, szczególnie tam, gdzie plaster jest przytwierdzony do ramki.
Plaster pszczeli ma dwie strony. Po obu stronach pszczoły budują na węzie komórki. Komórki jednej strony węzy nie leżą dokładnie naprzeciw komórek drugiej strony, lecz są względem siebie przesunięte o połowę szerokości. Ścianki boczne trzech bezpośrednio sąsiadujących ze sobą komórek stykają się tam, gdzie przypada środek komórki leżącej po drugiej stronie węzy. Takie ułożenie efektywnie przyczynia się do stabilności plastra.
Komórki robotnic i komórki trutowe nadają ramce typowy wygląd. Nie są one ułożone poziomo. Ich oś podłużna jest przesunięta o ok. 5° do góry.
Komórki matecznikowe są budowanie pojedynczo, z reguły na brzegach plastra. Ich podstawa nie jest sześciokątna, lecz okrągła. Nie są ułożone poziomo, lecz pionowo. Mimo to matki, które się w nich rozwijają, nie wypadają. Komórki matecznikowe wraz z rozwojem wychowujących się w nich matek są przedłużane, a w pełni wybudowany matecznik ma długość 20 do 25 mm.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Uliczka między dwoma plastrami ma szerokość dokładnie dwóch pszczół.
Zapłodnione albo niezapłodnione
Robotnice i królowe rozwijają się z jajeczek zapłodnionych, a trutnie z niezapłodnionych. Do zapłodnienia jajeczka dochodzi w trakcie jego składania. To matka decyduje o tym, czy składane właśnie jajeczko będzie zapłodnione czy nie. Przed jego złożeniem kontroluje ona komórkę, której wielkość i kształt pozwolą jej rozeznać, jakie jajeczko należy w niej umieścić. Jajeczka są stawiane prostopadle do dna komórki, tak że wyglądają jak pręciki lub sztyfty. Dlatego w języku niemieckim używa się sformułowania, że matka „sztyftuje” komórki. Podczas lotu godowego królowa paruje się z wieloma trutniami i zapełnia swój zbiorniczek nasienny. Gdy wraz z wiekiem zapas nasienia w jej zbiorniczku kończy się, to matka może składać tylko jajeczka niezapłodnione. Z takich jajeczek rozwijają się trutnie, nawet gdy zostały złożone w komórkach dla robotnic. O matkach składających wyłącznie jajeczka niezapłodnione mówi się „czerwiące trutowo”. Generalnie takie matki są skazane na śmierć.
Zbiorniczek nasienia może pomieścić do miliona plemników. W przeciętnie silnej rodzinie wystarcza to na około cztery lata. Jednak takiego wieku dożywają tylko nieliczne matki. W dobrej rodzinie pszczelej dobra matka zaczerwia plaster całkowicie. Zwarty czerw to nieomylny znak, że matce nic nie brakuje, a rodzina jest zdrowa. Ramka, na której czerw jest rozstrzelony, świadczy o tym, że albo matka jest stara lub chora, albo czerw jest chory.
Od złożenia jajeczka do wyklucia się z niego larwy potrzeba trzech dni. Początkowo jajeczka stoją pionowo na dnie komórki plastra. Od początku są lekko wygięte. Do momentu wyklucia się larwy jajeczka stopniowo przechylają się do pozycji leżącej.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Plaster z czerwiem otwartym i wieloma komórkami rojowymi w dolnej części.
Wszystko zależy od pokarmu
Larwy są natychmiast karmione przez pszczoły karmicielki. Pokarm jest tak rozlany wokół larwy w komórce, że larwa w nim pływa, ale się nie utopi. Ilość znajdującego się w komórce pokarmu zależy od wielkości larwy. Większe larwy potrzebują więcej pokarmu niż mniejsze.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Widok na plaster z komórkami, w których znajdują się jajeczka, różnej wielkości larwy i poczwarki (zasklepiony czerw, po prawej na dole). Po lewej u góry zasklepione (poszyte) komórki z miodem.
Czasem larwy leżą bardzo sucho, na przykład wtedy, gdy brakuje pyłku albo gdy karmicielki są przepracowane.
Larwy pszczół robotnic przez pierwsze dwa dni są karmione mleczkiem pszczelim, które jest wydzieliną gruczołów głowowych karmicielek. Później otrzymują mieszankę z mleczka pszczelego i pyłku. Taki skład pożywienia decyduje o ich późniejszym rozwoju. Z jedno- lub dwudniowych larw mogą się jeszcze rozwinąć królowe, jeżeli będą one karmione mleczkiem królewskim. U starszych larw takie przekierowanie ich rozwoju nie jest już możliwe.
Po sześciu dniach rozwoju larwy wypełniają w postaci zwiniętej już dużą część komórki. Wtedy rozpoczyna się faza ich zasklepiania. Opiekunki zasklepiają komórkę chropowatym, przepuszczającym powietrze woskowym wieczkiem. W zamkniętej komórce larwa się przepoczwarza. W postaci poczwarki pozostaje przez 12 dni, a następnie wychodzi z komórki jako gotowa pszczoła robotnica. By wydostać się z komórki, zgryza od wewnątrz wieczko. Nikt jej przy tym nie pomaga.
Potrzeba wielu specjalizacji
Tuż po wygryzieniu młode pszczoły są jaśniejsze niż starsze pszczoły ulowe i lotne, jak również mniejsze. Gdy przyjmują i trawią pierwszy pokarm (miód i pierzgę), uaktywnia się ich układ krążenia. Organizm wypełnia się pszczelą hemolimfą, a gruczoły rozwijają się. Ten proces rozciąga ciało i młode pszczoły stają się większe. Gruczoły nie uaktywniają się jednak wszystkie naraz (to byłoby nieekonomiczne) ale tylko te, które są niezbędne do wykonywania prac aktualnie przydzielonych młodym robotnicom. Nie tylko pojedyncze pszczoły, lecz także rodzina pszczela jako całość, znają się bardzo dobrze na prowadzeniu ekonomicznej gospodarki swoimi siłami.
Każda robotnica podczas swojego krótkiego życia jest zdolna wykonywać wiele rodzajów prac. Jest przygotowana, dobrze wyposażona i doskonale zaprogramowana na każdą pracę, którą przypadnie jej wykonywać. Ale niekoniecznie musi wykonywać wszystkie prace, jakie są możliwe w ulu. Co, kto, kiedy i jak długo będzie coś robić, zależy od sytuacji, w jakiej znajduje się lub przed jaką zostanie postawiona rodzina pszczela. Każda robotnica w każdej chwili wie, czym powinna się zająć. Tego rodzaju idealna organizacja bazuje na niewyobrażalnie doskonałym porozumieniu między wszystkimi osobnikami rodziny pszczelej.
[TABELA WIDOCZNA W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Schematyczny opis osobników pszczelich.
Kto chce zrozumieć, w jaki sposób pojedyncza robotnica jest w stanie wykonywać wszystkie te czynności, które należą do jej zakresu obowiązków, musi zapoznać się z budową pszczelego organizmu. Również znajomość poszczególnych etapów rozwoju robotnic, matek pszczelich i trutni jest ważna dla osoby zajmującej się pszczołami. Od tego zależy na przykład planowanie prac w okresie rojowym, czynności związane z wychowem matek pszczelich i tworzeniem odkładów, jak również terminarz zabiegów zwalczających warrozę.
O powstaniu i życiu matki
Matka pszczela ma mniej pracy niż robotnice. To stwierdzenie jest prawdziwe tylko wtedy, gdy mierząc jej wydajność, weźmie się pod uwagę ilość czynności wykonywanych dla dobra rodziny, a nie czas, który na te czynności poświęca.
Rodzina pszczela wychowuje sobie nową matkę w różnych sytuacjach:
1. Gdy rodzina ma zamiar się wyroić, to wychowuje sobie nowe matki w matecznikach rojowych.
2. Gdy rodzina straci matkę, na przykład na skutek błędu popełnionego przez pszczelarza podczas pracy przy ulu (od czasu do czasu zdarza się, że przy przeglądzie albo kontroli rodziny pszczelarz niechcący zgniecie królową, dlatego ingerencję w życie rodziny powinno się ograniczyć do niezbędnego minimum), to po krótkim czasie (po jednej do dwóch godzin) zauważa swoją bezmateczność. W takiej sytuacji z najmłodszych larw są wychowywane nowe matki. Komórki, w których to się odbywa, nazywane są matecznikami ratunkowymi. Rodzina bezmateczna może wyhodować sobie matkę ratunkową, jedynie gdy dysponuje bardzo młodymi larwami. Jeżeli podejrzenie bezmateczności dotyczy rodziny, w której nie ma czerwiu, to można to sprawdzić, podwieszając ramkę próbną (ramkę z młodym, otwartym czerwiem z innej rodziny). Gdy pszczoły będą dalej pielęgnować potomstwo i nie pociągną mateczników ratunkowych, to w ulu znajduje się prawidłowa matka. Jednakże nadal nie wiadomo, czy obecna matka jest zapłodniona, bo wtedy byłby widoczny świeży czerw. Z tego powodu wynik próby w rodzinie bez czerwiu należy po kilku dniach zweryfikować. W przypadku gdy próba wypadnie pozytywnie i rzeczywiście mamy do czynienia z bezmatkiem, to rodzinie można zaraz poddać nową matkę. Przedtem ramkę próbną trzeba usunąć z ula. Umiejętność wychowania sobie matki ratunkowej przez bezmateczną rodzinę pszczelą można wykorzystać do kontrolowanej hodowli matek pszczelich.
3. Gdy rodzina pszczela nie jest zadowolona z obecnej matki, to przeprowadza tak zwaną cichą wymianę. Początkiem cichej wymiany jest zaczerwienie przez obecną królową kilku przygotowanych miseczek. W odróżnieniu od rójki stara matka pozostaje w ulu i jest tolerowana tak długo, aż jej córka zacznie składać jajeczka. Jak najbardziej może się jednak zdarzyć, że decyzja o tym, która matka zostanie ostatecznie wybrana, wypadnie na niekorzyść córki. Wtedy stara matka pozostaje, a rodzina ponawia próbę cichej wymiany.
Między matkami pochodzącymi z mateczników ratunkowych, rojowych i cichej wymiany nie ma żadnej widocznej różnicy, ani w budowie ciała, ani w wielkości, ani później w intensywności czerwienia. Matka to matka. Albo inaczej mówiąc: jeżeli królowa okaże się lepsza lub gorsza niż inne, to nie dlatego, że przyszła na świat jako matka ratunkowa, z cichej wymiany czy rojowa.
Matki, które rozwijały się w matecznikach rojowych lub cichej wymiany, od samego początku, od chwili pojawienia się jajeczka, były przeznaczone na królowe. W przypadku matek ratunkowych i wychowywanych w ramkach hodowlanych jest jednak inaczej. Jajeczka, z których powstały, zostały złożone w komórkach przeznaczonych dla robotnic. W normalnej sytuacji powstałyby z nich robotnice. Stały się komórkami matecznymi dopiero wtedy, gdy rodzina nagle stała się bezmateczna. Taka zmiana przeznaczenia dokonuje się poprzez karmienie wyłącznie mleczkiem królewskim. Ale jest to możliwe tylko w odniesieniu do jedno- lub dwudniowych larw robotnic. Nie ma możliwości, by starsze larwy robotnic przekształcić w larwy mateczne. Z tego powodu na ramkach próbnych muszą się znajdować najmłodsze larwy albo jajeczka, a do ramki hodowlanej nadają się tylko najmłodsze larwy.
Również między matkami ratunkowymi, wyhodowanymi z najmłodszych larw robotnic przez rodzinę, która straciła matkę, i tymi, które pochodzą z rodzin wychowujących, gdzie nie ma ani matki, ani czerwiu, istnieją pewne różnice.
W pierwszym przypadku rodzina wyszukuje kilka najmłodszych larw spośród wielu wchodzących w rachubę, w drugim przypadku ma do dyspozycji tylko te, które pszczelarz poddał im w ramce hodowlanej.
Karmienie mleczkiem pszczelim ma następujące skutki:
• Larwy są większe. Rozwijające się z nich poczwarki również. Z tego powodu komórka przeznaczona pierwotnie na pszczołę robotnicę jest za wąska dla larwy królewskiej, a tym bardziej dla królewskiej poczwarki. Komórka z taką larwą jest podczas pielęgnacji ciągle powiększana na szerokość i długość. Sąsiednie komórki muszą ustąpić jej miejsca.
• Larwy i poczwarki mateczne rozwijają się szybciej. Okres larwalny matki pszczelej jest w porównaniu z rozwojem czerwiu robotnic skrócony o jeden dzień, a okres poczwarki aż o cztery dni.
• Matki żyją dłużej. Podczas gdy robotnica żyje latem około dwa do trzech tygodni, a zimą dwa do sześciu miesięcy, to królowa może dożyć wieku czterech lat. Ale tylko pod warunkiem, że przeżyje ewentualną walkę z rywalką, wróci cała i zdrowa z lotu godowego i rodzina przez trzy do czterech lat nie będzie miała powodu, by ją przedwcześnie zdetronizować (cicha wymiana).
Po wygryzieniu się matka potrzebuje kilku dni, zanim będzie gotowa do lotu godowego. Podczas lotu godowego, który odbywa się tylko przy ładnej pogodzie i letnich temperaturach, dochodzi do zapłodnienia królowej przez nawet 30 trutni.
Kilka dni po odbyciu lotu godowego matka rozpoczyna czerwienie.
W okresie przed rójką, przygotowując mateczniki ratunkowe i przy cichej wymianie pszczoły wychowują więcej larw królewskich naraz, chociaż później nie będą potrzebować wszystkich, lecz najczęściej tylko jedną. Prawdopodobnie wychów większej ilości matek zmniejsza ryzyko, że żadna z nich się nie wygryzie. Jednakże potem pierwsza wygryziona matka musi walczyć z jednocześnie opuszczającymi swoje komórki rywalkami. Jeżeli pierworodna będzie dostatecznie szybka, to zdąży zakłuć kolejne jeszcze w ich „kołyskach”. Jeżeli w ciemnościach ula przeoczy którąś albo się spóźni, to o jej przeżyciu rozstrzygnie walka. Chyba że nastąpi porozumienie o podziale rodziny.
W szczególnie licznych rodzinach podział jest w takich przypadkach regułą. Być może odbywa się na ten temat narada rodzinna. Wtedy jedna z matek wraz z częścią pszczół ucieka z ula. Taka sytuacja będzie dokładniej omówiona w rozdziałach na temat przebiegu rójki.
Matka składająca jajeczka jest nieustannie karmiona mleczkiem pszczelim. Jej pokarm jest już dokładnie przeżuty i bardzo pożywny. W lecie matka jest w stanie składać każdego dnia 2.000 jajeczek. Ważą one mniej więcej tyle samo, ile sama matka. Według tego dzienna ilość podawanego jej pokarmu powinna ważyć dwa razy tyle.
Nie wszystko, co zje matka, jest przekładane na czerwienie i zużywane jako energia. Mimo to matki pszczele nie „chodzą do toalety”. Pszczoły robotnice należące do świty matecznej nie tylko ciągle ją karmią, ale także wciąż ją czyszczą i odbierają jej kał, który przekazują innym robotnicom. Byłoby fatalnie, gdyby matka zachorowała na chorobę jelit. Wtedy zaraziłaby się cała rodzina.
Pszczoły czyszczące królową nie tylko dbają o jej higienę osobistą, ale również zbierają wydzielane przez nią substancje i podają je dalej od pszczoły do pszczoły. Tą drogą sygnalizują rodzinie, że matka (jeszcze) jest. Jeżeli matka ginie, to następuje brak jej wydzielin. Przez to rodzina rozpoznaje, że jest bezmateczna i natychmiast przystępuje do wychowania sobie nowej matki, jeżeli w komórkach znajdują się najmłodsze larwy. Jeśli matka ginie w rodzinie, w której nie ma młodych larw, to jej przeżycie jest możliwe tylko wtedy, gdy pszczelarz podda im matkę zastępczą.
Leniuchy i włóczykije
Lista obowiązków trutni jest znacznie krótsza niż robotnic. Dlatego z reguły żyją one trochę dłużej. Robotnice są potrzebne przez cały rok, a trutnie tylko w letnim półroczu. W marcu rozpoczyna się ich wychów, tak że w ciepłe, kwietniowe dni bzyczenie robotnic jest od czasu do czasu zagłuszane brzęczeniem trutni.
Punkt kulminacyjny wychowu trutni przypada na maj i czerwiec i pokrywa się z okresem rojowym. Potem gotowość rodziny do opieki nad trutniami maleje. Późnym latem niektóre rodziny nie tolerują już trutni w gnieździe i przepędzają je. Ale nie dzieje się tak zawsze. Tu i ówdzie nawet w listopadzie można zobaczyć trutnie spacerujące po plastrach.
Trutnie potrzebne są wyłącznie do zapłodnienia matki pszczelej i wiodą wyjątkowo niespokojne życie. W rodzinach, w których się rozwijały, pozostają tylko przez krótki czas. Po pierwszych lotach rozpoznawczych przenoszą się do innych pni. Często włóczą się po okolicy od pasieki do pasieki.
W pogodne dni zbierają się w tak zwanych miejscach gromadzenia się trutni i tam czekają, latając w tę i z powrotem, na młode królowe. Gdy tylko któraś się pojawi, to natychmiast rzuca się za nią chmara samców. Królowa jest zapładniana w locie kolejno nawet przez 30 osobników. Trutnie, które dokonały aktu zapłodnienia, giną bezpośrednio po kopulacji. Inne powracają do uli, by tam posilić się i przenocować, aż nadejdzie kolejny pogodny dzień i znowu się spotkają w takim samym miejscu.
Trutnie posiadają dużo silniejsza muskulaturę niż robotnice, dlatego są większe i lepiej latają. Mimo to multifunkcjonalnym robotnicom nie dorastają do pięt.
Zadania trzech rodzajów osobników pszczelich
[TABELA WIDOCZNA W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Bez pracy zespołowej nie ma efektów
Tabelaryczne zestawienie zadań należących do trzech rodzajów osobników w rodzinie pszczelej jest w stanie zaledwie zakreślić zadziwiającą funkcjonalność i wydajność robotnic. Do wykonania niemal wszystkich z tych czynności, na przykład do budowy plastrów, grzania i chłodzenia, magazynowania i konserwowania zapasów, niezbędna jest praca zespołowa.
Budowa plastrów
Pszczoły miodne nie są jedynymi owadami, które budują plastry. Społeczne gatunki z rodziny osowatych i szerszenie też to potrafią. Różnica polega między innymi na tym, że ich plastry są budowane z celulozy, a plastry pszczół miodnych z wosku, który jest wypacany z gruczołów woskowych pszczół woszczarek, znajdujących się po stronie brzusznej odwłoka. Wosk składa się z cukrów pochodzących z miodu, a wydzielany jest w postaci jasnych łuseczek. Pszczoły chwytają wypocone łuseczki wosku odnóżami i przenoszą je do otworu gębowego, by je ugnieść. Podczas tej czynności pszczoły gubią cześć łusek. W okresie intensywnej budowy plastrów drobiny wosku są łatwo zauważalne w osypie na dennicy.
Ugniatając wosk, pszczoły mieszają go ze śliną. Wosk jest używany w ulu jako materiał do budowy plastrów oraz do zasklepiania wieczkiem komórek z miodem i czerwiem.
Szczególnie zadziwiająca jest regularna struktura plastrów. Pszczoły z natury budują komórki o regularnym kształcie, nie tylko wtedy, gdy pszczelarz poda im węzę z już wyciśniętym wzorem. Gdyby pozwolono pszczołom budować według własnego uznania, na przykład w pustej ramce, bez węzy, to rzadko wybudowałyby plaster wyłącznie z komórkami dla robotnic. W okresie rojowym silne rodziny budują w pustej ramce wyłącznie lub prawie zawsze komórki trutowe. W późniejszej porze roku budują również komórki na czerw robotnic, które przeplątają komórkami trutowymi. Tylko w odkładach i u słabszych rodzin w naturalnych plastrach przeważają komórki dla robotnic.
Pszczoły budują tylko wtedy, gdy jest dopływ wziątku albo gdy są karmione. Każdy pożytek i każde karmienie powinno być wykorzystane do odnowy plastrów w ramkach. Najprościej jest to zrobić, podając czyste ramki z węzą przed intensywnym pożytkiem lub w jego trakcie oraz podczas karmienia. Wytłoczony wzór komórek na węzie gwarantuje, że w ramce zostaną odciągnięte komórki na czerw robotnic.
Co tkwi w plastrach?
Całkowicie wybudowany plaster może pomieścić do 3 kg miodu, który jest zmagazynowany w ponad 6000 komórkach. Pusty plaster bez ramki waży zaledwie 0,1 kg. Każda komórka może służyć jako magazyn na pyłek lub miód albo jako „kołyska”, w której rozwija się czerw. Gdy dorosła pszczoła opuszcza komórkę, to pozostawia w niej oskórek ciasno przylegający do ścianek. Pszczoły nie usuwają z komórki ani oskórka, ani kału pozostawionego przez poczwarkę, znajdującego się na dnie komórki, między oskórkiem i ścianką komórki. Gdy komórka ma być ponownie zaczerwiona, to matka składa jajeczko na pozostawionym oskórku, którego powierzchnia zostaje przedtem dokładnie wyczyszczona przez pszczoły sprzątaczki.
Jedna komórka może być zaczerwiana kilkakrotnie. Każda poczwarka pozostawia w niej swój oskórek. Przez to ścianki komórki stają się coraz grubsze, a jej objętość coraz mniejsza. Zaczerwiany plaster z każdym pokoleniem wychowujących się na nim pszczół staje się coraz ciemniejszy. Po 2-3 latach ramki znajdujące się w gnieździe stają się czarne. Między oskórkami mogą zalegnąć się zarazki. Ponadto kał i oskórki są pożywną strawą dla larw barciaków, które, minując wosk, niszczą strukturę plastrów.
Pszczelarz powinien poświęcić szczególnie wiele uwagi higienie plastrów (sukcesywna wymiana ramek). Kto to zlekceważy, ten wkrótce będzie miał problemy. Początkujący pszczelarze mają zazwyczaj szczęście, ponieważ nieświadomie czynią to, co powinno się robić. Nie mają innego wyjścia, aniżeli podać pszczołom nowe ramki, bo po prostu innych nie mają.
Po 2-3 latach pierwsze ramki zaczynają być stare. Jeżeli wtedy nie będą konsekwentnie usuwane i wymieniane na nowe, to brak higieny może spowodować pierwsze kłopoty i szczęście opuści nowicjusza.
Rozwój rodziny pszczelej
Pszczoły są dużo bardziej zależne od swojego otoczenia niż inne zwierzęta użytkowe. Wskazuje na to wiele ich cech oraz poszczególnie etapy ich rozwoju, które są niepodzielnie połączone z porami roku. Początek i koniec roku pszczelarskiego nie pokrywa się z początkiem roku kalendarzowego w dniu Nowego Roku i nie kończy się w Sylwestra. Początek roku pszczelarskiego przypada na późne lato, gdy rodzina pszczela przygotowuje się do wychowania pszczół zimowych i do zimowli. W odniesieniu do etapów rozwojowych pszczół miodnych rok pszczelarski można podzielić na pięć faz:
— rozwój późnym latem i jesienią,
— zimowla,
— rozwój wiosenny wraz z
— okresem rojowym i
— szczytowym punktem rozwoju latem.
Okres wychowu potomstwa w naszych szerokościach geograficznych trwa od lutego do listopada. Jednak nie wszystkie rodziny trzymają się tego terminu. Ogromny wpływ wywierają tu również warunki atmosferyczne. Gdy zima jest łagodna, to rodziny potrafią czerwić bez przerwy. Jednak nawet wtedy gniazdo pozostaje znacznie mniejsze niż w letnim półroczu.
Przyjrzyjmy się etapom rozwojowym pszczół na przykładzie zwykłej rodziny pszczelej.
Późne lato i jesień
Przeglądając rodziny późnym latem, trzeba pamiętać o różnicach między młodymi rodzinami a rodzinami użytkowymi. Młode rodziny pszczele powstają z odkładów utworzonych w kwietniu/maju albo z rodzinek weselnych. Z reguły są one pod koniec lata słabsze niż stare rodziny (użytkowe), ale jeszcze do września będą przybierać na sile, gdy tymczasem siła starych rodzin do jesieni znacznie zmaleje. W normalnej rodzinie w połowie sierpnia, zanim pszczelarz rozpocznie prace związane z przygotowaniem do zimowli, żyje ok. 20.000 pszczół, a w gnieździe wychowuje się mniej więcej tyle samo czerwiu. Po ścieśnieniu pszczoły obsiadają z reguły dwa pełne korpusy. Gdy pszczelarz popatrzy na rodzinę z góry (przez folię) i z dołu (przez wylotek), to w górnym korpusie wszystkie uliczki, także brzegowe, są obsadzone. W dolnym korpusie, względnie w dennicy, po ustaniu lotów pszczoły zwisają, tworząc brody pod co najmniej 4—6 uliczkami.
Do połowy października gniazdo kurczy się sukcesywnie od 0 do 5.000 komórek. Jednocześnie maleje liczba pszczół, najczęściej do ok. 10.000 osobników. Niektóre rodziny zachowują swoją sierpniową siłę, ale są i takie, które do października, mimo dużej ilości czerwiu, stają się coraz słabsze i liczą mniej niż 10.000 pszczół. Taki przebieg rozwoju rodzin pszczelich jest regułą. Krytyczna dolna granica ilości pszczół zdolnych przeżyć zimowlę wynosi 5.000 osobników.
[SCHEMAT WIDOCZNY W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Schemat rozwoju rodziny, która się nie wyroiła, począwszy od jej utworzenia w maju (jako młoda rodzina) aż do wiosny 2 lata później.
Zima i zimowla
W czasie zimy rodzina pszczela tworzy kłąb zimowy. Przy niskich temperaturach pszczoły skupiają się bardzo ciasno jedna przy drugiej. Silna rodzina obsiada przy tym przeciętnie 4 do 6 uliczek, ale nie na całej długości. Jeżeli (silna) rodzina na początku sierpnia wypełniała dwa korpusy, to zimą wystarcza im mniej niż jedna czwarta tej przestrzeni! W nieobsiadanych uliczkach robi się dokładnie tak samo zimno jak na powietrzu przed ulem. Ale bez obawy, rodzina mimo to nie zamarznie. Zamarznięcie grozi im jedynie wtedy, gdy zabraknie pokarmu. Dopóki rodzina dysponuje wystarczającymi zapasami, dopóty może grzać, wykorzystując energię cukru zawartą w zimowym pokarmie i zamieniając ją na ciepło.
W kłębie zimowym panuje temperatura około 20°C, jeżeli pszczoły jednocześnie nie wychowują czerwiu. Gdy matka zacznie czerwić, to trzeba podnieść temperaturę w kłębie. By się zdrowo rozwijać, czerw potrzebuje mniej więcej 35°C. Ale taka temperatura jest utrzymywana tylko tuż przy zaczerwionych komórkach. Przy komórkach bez czerwiu jest chłodniej.
Otoczka utworzona z zewnętrznych pszczół ma właściwości izolujące i chroni kłąb przed niepotrzebną utratą ciepła. Nieobsiadana przestrzeń nie jest ogrzewana. Dzięki temu zaoszczędzane są zapasy pokarmu, a ponadto ogrzewanie całej przestrzeni w ogóle nie byłoby potrzebne.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Tak powinno być! Silna rodzina w listopadzie na dwóch korpusach. Kłąb zimowy znajduje się jeszcze na dole i obsiada tam 7 uliczek. W górnym korpusie jest mało pszczół. Ocena stanu rodziny od góry nie byłaby teraz możliwa.
Zmagazynowane tam zapasy zimowe zostały latem zakonserwowane na zimno, pszczoły odparowały nadmiar wody i szczelnie zasklepiły komórki woskowymi wieczkami. Pokarm nie może się zepsuć, nawet jeżeli pszczoły opuściły powierzchnię plastrów, w których się znajduje. Wręcz przeciwnie: magazynowany w chłodzie dłużej pozostaje świeży.
Pszczelarz nie powinien wyciągać nieobsiadanych ramek z pokarmem, by zastąpić je ociepleniem. Kto chce ocieplić swoje rodziny w ten sposób, osiągnie przeciwny skutek. Również w ocieplonym ulu pszczołom potrzebny jest pokarm. Gdy ciepło utrzymujące się wewnątrz ula zachęci je do przedwczesnego rozpoczęcia czerwienia, to będą potrzebować nawet więcej pokarmu niż w zimnej, pozornie źle izolowanej skrzynce. Każda rodzina może spożyć tylko tyle pokarmu, ile ma do dyspozycji. Ilość zapasów, która znajduje się w komórkach leżących w obrębie kłębu zimowego, w żadnym wypadku nie wystarczy do czasu, gdy wiosną pojawi się pierwszy nektar i pyłek. Pszczoły muszą mieć możliwość skorzystania z zapasów zmagazynowanych w nieobsiadanych ramkach, w innym przypadku już w trakcie zimy albo wczesną wiosną zabraknie im pożywienia.
Zimą ginie wiele pszczół. Umierające pszczoły próbują opuścić ul. Udaje im się to tylko wtedy, gdy nie jest zbyt zimno. Jeżeli temperatura na zewnątrz jest bardzo niska (dużo poniżej 0°C), to martwe pszczoły opadają na dennicę. Przy normalnej pogodzie z temperaturą ok. 0C° pszczoły kończące swój żywot wylatują z ula, by więcej do niego nie powrócić. Pszczelarz nawet nie zauważa, że jego rodziny pszczele stają się coraz słabsze.
Z reguły w ciągu zimy ilość pszczół w rodzinie maleje między jedną czwartą a jedną trzecią. Na przykład od połowy października do połowy marca, zanim pojawi się pierwszy czerw, z początkowych 10.000 przeżywa około 7.000. To byłoby normalne. Odchylenia od tej normy są podyktowane usytuowaniem pasieki (klimatem), pogodą, umiejętnościami pszczelarza i ewentualnymi chorobami. W miesiącach zimowych chore lub źle przygotowane do zimowli rodziny pszczele mogą się osypać. Jednak niewątpliwie najpoważniejszą chorobą, która powoduje zimowe osypanie się rodzin, jest warroza.
Czasem zdarza się również, że w omawianym okresie rodziny pszczele przybierają na sile. Jest to możliwe, gdy zima jest łagodna lub ule stoją na stanowiskach klimatycznie uprzywilejowanych, a czerwienie rozpoczyna się już w lutym albo nawet w styczniu, pod warunkiem jednak, że to czerwienie przełoży się na wczesny rozwój rodziny.
Skutkiem czerwienia oraz związanego z tym intensywnego grzania jest wzmożone zużywanie zapasów pokarmu. Intensywna przemiana materii, a przede wszystkim przemiana pyłku na mleczko pszczele, produkuje wiele wydalin, które szybciej zapełniają odbytnicę. Objętość jelita tylnego pszczoły robotnicy nie jest jednak nieograniczona. Tak obciążone pszczoły muszą co jakiś czas mieć możliwość odbycia lotu oczyszczającego, by móc wydalić kał poza ulem. Gdy warunki pogodowe na to nie pozwalają, to może się zdarzyć, że niektóre pszczoły, przeważnie chore, wypróżnią się w ulu na ramkach. Skutki tego mogą być dla rodziny pszczelej katastrofalne. W kale najczęściej znajdują się zarazki. Gdy pszczoły sprzątaczki usuwają plamy kału, co może nastąpić dopiero kilka tygodni później, to zarażają się, chorują i przenoszą zarazki dalej na swoje siostry. Choroba może się masowo rozprzestrzenić w całym ulu. Chore pszczoły szybciej umierają. Najpierw rozwój rodziny pszczelej wpada w stagnację, pszczoły w widoczny sposób stają się coraz słabsze, a w końcu rodzina może się osypać, choćby nie wiadomo jak się przed tym broniła. Wprawdzie samouzdrowienie jest możliwe, ale zależne od tego, czy warunki panujące w otoczeniu będą sprzyjać pszczołom. Pszczelarz praktycznie nie jest w stanie pomóc swoim podopiecznym, a jeżeli tak, to tylko w ograniczonym stopniu.
Ciepła pogoda w środku zimy może się też odbić bardzo niekorzystnie na zimowli pszczół, szczególnie gdy utrzymuje się przez kilka tygodni, a zaraz potem następuje gwałtowny spadek temperatury. Wysoka temperatura zachęciła już pszczoły do wychowywania potomstwa i rodzina przez najbliższe trzy tygodnie będzie wtedy zmuszona utrzymywać 35C° w gnieździe, dopóki czerw się nie wygryzie, mimo panującego na zewnątrz zimna.
Dlatego pszczoły należy przygotować do zimy tak, by wraz z pierwszą odwilżą nie zaczynały od razu czerwić. Nie ocieplać uli! Zimować na otwartych, osiatkowanych dennicach! Ciepła głowa i chłodne nogi — tak brzmi zimowa dewiza.
Wiosna i rozwój wiosenny
W zależności od usytuowania pasieki i warunków klimatycznych matka pszczela zaczyna czerwić między połową lutego a połową marca. Gdy jest ciepło, gniazdo rośnie szybko, tak że z reguły jeszcze w marcu ilość komórek z czerwiem przewyższa ilość pszczół. Wraz z wygryzieniem się dużej ilości czerwiu rodzina zaczyna rosnąć. Wiąże się to z ciągłym powiększaniem się rodni. Stosunek ilości czerwiu do ilości pszczół w połowie marca może wynosić już 2:1. W cieplejszych rejonach następuje to wcześniej niż na obszarach chłodniejszych.
Intensywność czerwienia zależy od pogody i siły rodziny. Jeżeli zima trwa aż do marca, to pszczoły odczekują. Po długo przeciągającej się zimie wiosna startuje często w rekordowym tempie, a wegetacja błyskawicznie eksploduje. Wtedy rodziny pszczele nie nadążają za rozwojem natury.
Jeśli zima szybko się pożegna i już w lutym robi się wiosennie ciepło, to ma to wpływ nie tylko na wegetację roślinną, ale także na rozwój pszczół. Gdy leszczyna zakwitnie wcześniej niż zwykle, to również pszczoły wcześniej rozpoczynają wychów potomstwa i szybciej poszerzają przestrzeń gniazda.
Rozwoju pszczół przy późniejszym nawrocie zimnych frontów atmosferycznych, w odróżnieniu od wegetacji, nie można już zatrzymać. Tylko w przypadku gdy zimny okres trwa bardzo długo, pszczoły ponownie zmniejszają rodnię, głównie z powodu braku pyłku. Zwykle jednak czerwienie trwa nieustannie, mimo że ciągle zdarzają się nawroty zimna. Rodzina nie zatrzymuje wiosennego czerwienia nawet wtedy, gdy zimno spowoduje całkowite zahamowanie rozwoju wegetacji roślinnej. Prowadzi to do sytuacji, że kiedy zaczynają kwitnąć sady i łąki, pszczoły są bardzo silne i wydajne. Jest charakterystyczne, że jeżeli wiosną następowały nagłe zmiany temperatury, to produkcja miodu kwiatowego jest ponadprzeciętna, jednak tylko wtedy, gdy wahania nie odbywały się wyłącznie w zakresie niskich temperatur i jeżeli nie towarzyszyły im ciągłe deszcze, które uniemożliwiały loty na pożytki.
Rodziny znajdujące się w jednej pasiece zazwyczaj rozwijają się wiosną w różnym tempie. Reguła mówi, że im silniejsze były rodziny przy zazimowaniu, tym silniejsze będą przy wyjściu z zimowli, tym intensywniej rozpoczną czerwienie, tym szybciej się rozwiną, tym więcej nektaru i pyłku zdołają przynieść i tym szybciej wpadną w nastrój rojowy.
Ilość czerwiu zależy od liczby dorosłych pszczół w rodzinie. Jest to logiczne. Rodzina licząca 10.000 osobników może sobie pozwolić na więcej potomstwa niż rodzina, w której jest 5.000 osobników, a z kolei na mniej niż rodzina, w której żyje 20.000 pszczół. Jednakże słabsze rodziny często wychowują stosunkowo więcej czerwiu niż silniejsze, co pozwala im nadgonić braki i w maju, gdy rozpoczyna się „wielki rozkwit”, prezentują się tak samo dobrze jak rodziny, które lepiej wyszły z zimowli. Udaje im się to o własnych siłach, a ingerencja ze strony pszczelarza nie jest potrzebna. Ta cecha jest charakterystyczna dla młodych rodzin, które przy zazimowaniu i pod koniec zimy są z reguły słabsze niż stare rodziny, a wraz z nastaniem okresu pożytkowego stają się „końmi pociągowymi” w pasiece.
Pszczelarz nie musi robić nic albo prawie nic, by wpłynąć na wiosenny rozwój swoich podopiecznych. Jego rola ogranicza się jedynie do dopilnowania, by pszczoły na wiosnę nie cierpiały głodu i do poszerzania w odpowiednim czasie, aby przestrzeń gniazdowa pszczół nie stała się zbyt ciasna.
Zużycie pokarmu wiosną jest ogromne, szczególnie gdy w marcu i kwietniu panuje niestabilna pogoda. Najwięcej jedzenia spożywają rodziny silne, względnie intensywnie czerwiące. W marcu/kwietniu, przed pojawieniem się pożytku, ul może szybko stać się o 10 kg lżejszy. Trzeba jednak pamiętać, że tak duża ilość spożytych zapasów jest możliwa tylko wtedy, gdy rodzina ma tę ilość do dyspozycji.
[ZDJĘCIE WIDOCZNE W PŁATNEJ WERSJI KSIĄŻKI]
Rodzinom pszczelim nie przeszkadza, że ul jest pokryty śniegiem. Tym bardziej, jeżeli zimują na otwartej, osiatkowanej dennicy.
Rozwój wiosenny i nastrój rojowy
Rozwój wiosenny należy do wrodzonych cech rodziny pszczelej. Ponieważ jest on jednym z warunków przeżycia pszczół, potrzeba rozwijania się wiosną to naturalna i złożona cecha. Aby w pełni wykorzystać czasowo ograniczoną, specjalną ofertę natury (kwitnące kwiaty), potrzeba wielu robotnic. Tylko ci, którzy zrobią wystarczające zapasy, przejdą do następnej rundy (czyli do zimy). Rodzina pszczela spełnia wszelkie warunki, by podołać temu zadaniu, dzięki: